wtorek, 20 grudnia 2016

L'ERBOLARIO Włoskie kosmetyki naturalne - linia Dolcelisir | RECENZJA

Cześć :)

Uwielbiam kosmetyki naturalne, co zapewne nieraz już na blogu powtarzałam. Doceniam je za zawartość składników aktywnych pochodzenia roślinnego, szczególnie olejów, które bardzo dobrze służą mojej skórze. Po użyciu takich kosmetyków widzę lepsze i, co też ważne dla mnie, szybsze rezultaty, niż w przypadku stosowania zwykłych produktów.

Dlatego nie wahałam się ani chwili, aby rozpocząć współpracę z włoską firmą L'Erbolario. Zaciekawiła mnie już sama strona internetowa - wybór kosmetyków jest duży, można dosłownie przebierać w naturalnych kosmetykach do kąpieli, kremach do ciała, twarzy i perfumach, a wszystko to pogrupowane w ciekawe linie zapachowe.

Do testowania przypadła mi pianka do kąpieli, krem do ciała i woda perfumowana z linii Dolcelisir. Zanim jednak poznałam zapach kosmetyków, zachwycałam się tym, w jak piękny sposób zostały one zapakowane... Spójrzcie tylko:

L'erbolario

L'erbolario, pomysł na prezent

L'erbolario, linia Dolcelisir, pomysł na prezent
Przepiękny pomysł na prezent, nie sądzicie? Na stronie L'Erbolario możecie skomponować taki upominek sami, wybierając produkty i sposób pakowania - https://www.erbolario.pl/pl/zaprojektuj-wlasny-prezent-695.html

Do zestawu kosmetyków otrzymałam także kalendarze (uwielbiam je, więc tym bardziej jestem zadowolona:)) oraz katalog produktów.

Poniżej kilka słów o samej marce:




Przejdźmy teraz do samych produktów. Jak już wcześniej wspominałam otrzymałam między innymi piankę do kąpieli, która, na moje szczęście (nie posiadam wanny) okazała się też być pianką pod prysznic:)

L'erbolario, linia Dolcelisir


Pianka do kąpieli Dolcelisir

Jakie składniki aktywne skrywa w sobie ten produkt? Przede wszystkim ekstrakt z kwiatów czarnego bzu, ekstrakt z ziaren kakaowca i ekstrakt z liści trzciny cukrowej, a także hydrolizowane proteiny ze słodkich migdałów i gliceryna. Bardzo ucieszył mnie brak popularnego SLS-u, który przy dłuższym stosowaniu wysusza moją skórę. W zamian mamy łagodną substancję myjącą, czyli disodium cocoyl glutamate, będącą mieszaniną kwasu glutaminowego i naturalnych kokosowych kwasów tłuszczowych.


Pianka na początku jest żelem o rzadkiej konsystencji. Dopiero w kontakcie z wodą zamienia się w delikatną i puszysta piankę. Co najważniejsze dla mnie, po użyciu nie czuję ściągnięcia skóry, ale jest ona dobrze umyta. Linia Dolcelisir ma bardzo słodki zapach (o samym zapachu trochę później) i zostaje on na skórze przez jakiś czas po umyciu.




Krem do ciała Dolcelisir

Krem ma bogatą konsystencję, nie jest jednak bardzo tłusty, co dla wielu osób zapewne jest bardzo komfortowe w noszeniu go na skórze. Wchłania się szybko, jednak jego bogata tekstura wymaga dokładnego wmasowania go w naskórek. O takich produktach mówię wtedy, że "pienią się" na skórze (jednak produkt nie wytwarza piany w dokładnym tego słowa znaczeniu). Po prostu, aby dobrze rozprowadzić krem na skórze, trzeba poświęcić nieco więcej czasu niż przy zwykłych produktach.



Co do samego działania kremu - jestem zachwycona. Niewiele produktów wygładza i wyraźnie nawilża moją suchą skórę przez dłuższy czas od nałożenia, tutaj efekt utrzymuje się nawet przez 2 dni (zdarzyło się, że po prysznicu z pianką nie posmarowałam ciała kremem, mimo to była ona gładka i nawilżona). Dobry produkt do ciała poznaję po tym, że od razu zmiękcza i nawilża moje suche łokcie i tak było właśnie w przypadku tego kremu. Ponadto jego zapach mocno i długo utrzymuje się na skórze, co może śmiało zastąpić perfumy.




W składzie znajdziemy olej ze słodkich migdałów, olej sezamowy, masło kakaowe, ekstrakt z kwiatów czarnego bzu, ekstrakt z nasion kakaowca, witamina E z nasion soi, ekstrakt z liści trzciny cukrowej.

Woda perfumowana Dolcelisir 


Perfumy to zawsze świetny pomysł na upominek, bardzo się cieszę, kiedy dostaję je w prezencie. Tym razem nie było inaczej. Ich zapach jest bardzo słodki, na początku wyczułam nuty kakao, wanilii i karmelu z nutą... trawy :) Moja znikoma znajomość języka włoskiego kończąca się na umiejętności powiedzenia tego, że "moja ciotka jest fryzjerką" i "codziennie śpię do późna" pozwoliła mi na wstępną identyfikację nut zapachowych :)


I trafiłam! Zgadłam karmel, kakao i wanilię, do tego jeszcze mamy tu rum ;) A dokładniej nuty głowy, serca i bazy przedstawiam poniżej:

Nuty głowy: bergamotka, pomarańcza, karmel i rum
Nuty serca: kocanka, jaśmin, cynamon, róża, konwalia, kakao i trzcina cukrowa
Nuty bazy: piżmo, ambra, benzoes, fasolka tonka i wanilia

Kategorię zapachu określono jako orientalna/bursztynowa.

Co do moich zapachowych upodobań, niestety woń tej linii nie przypadła mi za bardzo do gustu. Jest dla mnie ona nieco za ciężka i zbyt słodka, preferuję raczej kwiatowo-owocowe zapachy. Nie przeszkadza mi to jednak w używaniu pianki i kremu (co cieszy mojego męża, który jest fanem tego typu zapachów), ale perfumy chyba komuś sprezentuję. Cieszę się jednak, że mogłam je poznać, gdyż dzięki temu wiem, że dość długo utrzymują się na skórze. Może skuszę się kiedyś na wodę o zapachu mojej ukochanej neroli lub pomarańczy :)


Jak określam całość? Na piątkę z dużym plusem :) Pianka do mycia nie wysusza skóry, krem doskonale ją nawilża, a perfumy długo utrzymują się na skórze, do tego produkty zawierają świetne, naturalne składniki. Ponadto taka linia kosmetyków jest wspaniałym pomysłem na prezent, więc szczerze polecam te kosmetyki do sprezentowania komuś na zbliżającą się gwiazdkę, ale także urodziny czy imieniny:)


Sklep internetowy: https://www.erbolario.pl/pl/

Mam dla Was także zniżki od L'Erbolario:) Mam nadzieję, że skorzystacie:)


Buziaki,
Maddie Ann :)

________________________________________

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO!
FACEBOOK - KLIK
BLOGLOVIN - KLIK
TWITTER - KLIK
INSTAGRAM - KLIK

Czytaj dalej

niedziela, 6 listopada 2016

Uczulenie na lakier hybrydowy; reakcja skóry na Semilac i NeoNail.

Hej:)

Lakiery hybrydowe opanowały rynek kosmetyczny. Coraz częściej inwestujemy we własną lampę i robimy hybrydowy manicure w domowym zaciszu, czemu w ogóle się nie dziwię. Sama uległam tej "modzie", uwielbiam mieć ładnie pomalowane paznokcie i nie martwić się tym, czy jutro w pracy lakier mi odpryśnie. I chociaż samą hybrydę robię ok. 2h (posługuję się lampą UV, ledowej jeszcze nie mam ;)), to mogę się cieszyć nienagannym wyglądem paznokci nawet przez miesiąc. 


Moje pierwsze lakiery hybrydowe, top i bazę kupiłam od firmy Semilac. Było to ponad rok temu, wtedy firma ta robiła furorę w sieci (zresztą nie oszukujmy się, robi do dziś), czytałam o niej same dobre opinie, więc zdecydowałam się właśnie na Semilac.

Przez pół roku byłam bardzo zadowolona. Lakier nie schodził po kilku dniach, pięknie błyszczał przez długi czas i nie musiałam się martwić moimi paznokciami, co bardzo mi odpowiadało. Dodatkowo zainwestowałam w Semilac Hard - lakier żelowy, którym w założeniu można przedłużać paznokcie, ale nie tak chciałam go używać. Potrzebny był mi do wzmocnienia mojej płytki paznokcia i w tym sprawdził się idealnie, dzięki niemu mogłam też zapuścić paznokcie, co zawsze mi się marzyło ;)

Po pół roku stałego robienia manicure hybrydowego (bez żadnej przerwy), coś złego zaczęło się dziać z moimi palcami, a dokładniej z wałami paznokciowymi. Zaraz po zrobieniu całej hybrydy zaczynały mnie swędzieć. Po kilku następnych tygodniach swędzenie było już tak silne, że nie mogłam nawet spać w nocy. Cały wał paznokciowy był lekko opuchnięty, zaczerwieniony i bardzo tkliwy. Nie pojawiły się żadne pęcherze, co, z tego co obserwuję na blogach, często ma miejsce po zastosowaniu lakierów Semilac u innych. Objawy te otrzymywały się na początku przez jedną dobę, potem już nawet do tygodnia, przez co trudno mi tez było pracować. Wiedziałam już wtedy, że powinnam zrezygnować z lakierów hybrydowych, ale bardzo mi było szkoda to zrobić, moja dusza płakała, a serce krwawiło na myśl, że moje paznokcie już tak pięknie nie będą wyglądać, już nie wspomnę, że hybryda jest dla mnie bardzo wygodnym wyjściem. Dlatego nie zrezygnowałam, zakupiłam Fenistil, żeby zmniejszyć uczucie swędzenia i męczyłam się dalej, a w międzyczasie zastanawiałam się, co jest prawdziwym powodem uczulenia.

Na początku myślałam, że to aceton wywołuje te objawy, potem, że odtłuszczacz. Niestety, zrobiłam przerwę w malowaniu, zdjęłam hybrydę za pomocą acetonu, odtłuściłam i... nieprzyjemne objawy ustąpiły. Miałam więc już potwierdzenie, że to nie płyny je wywołują, lecz lakiery. Wpadłam więc na pomysł, aby zmienić firmę. Padło na NeoNail, dlatego, że opinie w internecie były dobre i można je było łączyć z lakierami Semilac, które, nie ukrywam chciałam wykorzystać do końca, nie wyrzucać. Zakupiłam na początku dwa lakiery, zrobiłam hybrydę: baza Semilac, Semilac Hard, kolor NeoNail, top Semilac. Objawy zmniejszyły się, palce co prawda swędziały, ale nie wszystkie i tylko przez kilka godzin po zrobieniu manicure. 

Na zdjęciach możecie mniej więcej zobaczyć, jak to uczulenie u mnie wygląda. Zdjęcia są z dnia dzisiejszego, więc nie widać tego aż tak dobrze, jak pół roku temu, gdy stosowałam tylko Semilaca. 

 

Podczas mojego niedawnego pobytu w Krakowie odwiedziłam moją ukochaną Drogerię Pigment (uwielbiam ich asortyment!) i tam zakupiłam bazę NeoNail. Rozmawiałam o różnicy pomiędzy lakierami Semilac i NeoNail z panią konsultantką i powiedziała, że sama dostała uczulenia na Semilac i przerzuciła się na tę drugą firmę.



Musze przyznać, że faktycznie objawy są o wiele mniej nasilone niż po zastosowaniu bazy i koloru z Semilaca. Jednak boję się, że po NeoNail sytuacja może się powtórzyć, gdyż zauważyłam, że skład lakieru tej firmy bardzo niewiele różni się od Semilaca. 

Skład lakieru hybrydowego Semilac:
  • urethane acrylate oligomer
  • hydroxy-ethyl methacrylate
  • hydroxycyclohexyl phenyl ketone
  • phenyl bis (2,4,6 - trimethylbenzoyl) phosphine oxide
Skład lakieru hybrydowego NeoNail:
  • polyurethane acrylate oligomer
  • HEMA, czyli hydroxy-ethyl methacrylate
  • hydroxycyclohexyl phenyl ketone
  • bis-trimethylobenzoyl phenylphosphine oxide
  • MOŻE ZAWIERAĆ: polyethylene terephthalate 
Cóż, pożyjemy, zobaczymy. Mam nadzieję, że po całkowitym zrezygnowaniu z lakierów Semilac będę mogła cieszyć się pięknymi paznokciami bez swędzenia, zaczerwienienia i innych nieprzyjemnych objawów:) Jeśli sytuacja się powtórzy - spróbuję jeszcze z lakierami Shellac lub Indigo, które niestety są droższe, ale czego się nie zrobi dla pięknych paznokci ;)


EDIT: (15.08.2020): Postanowiłam napisać aktualizację, gdyż ten post cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Co do bazy NeoNail - sprawdza się bardzo dobrze, nie uczuliła mnie w ogóle, używałam jej ok. 3 lat. Próbowałam jeszcze Elisium i HiHybrid (która należy do firmy Nesperta - producenta lakierów Semilac) i... też było wszystko w porządku! Wniosek z tego taki, że każdego co innego uczuli - znam mnóstwo osób, których Semilac nie uczula, a które uczula NeoNail czy inne. I pamietajcie, że uczulenie jest na bazę, nie na lakiery - choć wyobrażam sobie, że ktoś może się zrazić do całej firmy. - ale nie oznacza to, że Semilac jest zły! Po prostu Wasza płytka nie toleruje tej konkretnej bazy z tej konkretnej firmy. Warto wtedy pomyśleć o zmianie bazy, ja tak zrobiłam i póki co jestem bardzo zadowolona, a minęły już prawie 4 lata:) A zdarzało mi się używać lakierów Semilac na bazie NeoNail i też wszystko było ok:) Ba! Ostatnio namiętnie używam HiHybrid i bardzo je polubiłam:)

Drugą bardzo ważną kwestią jest to, w jaki sposób przygotowujecie płytkę paznokcia do hybrydy. Jeśli zdarza Wam się wycinać skórki za mocno (że aż pojawi się krew) lub płytka jest przepiłowana i osłabiona to zwiększamy szanse na to, że uczulenie wystąpi i wtedy żadna baza może nam nie służyć. Jeśli jednak obchodzicie się z paznokciami delikatnie, a mimo to coś jest nie tak, to warto poszukać innej bazy. Jeśli nadal problem występuje, pomimo przetestowania baz z wielu firm - najlepiej w ogóle zrezygnować z manicure hybrydowego. 




To jest moja mała kolekcja NeoNail. Lakiery są typowo letnie, ale tak podobają mi się te kolory, że będę z nich korzystać także zimą ;)

Dajcie znać w komentarzu, czy miałyście podobny problem i jak sobie z nim radzicie.




Buziaki,
Maddie Ann :)

_________________________________________

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO!
FACEBOOK - KLIK
BLOGLOVIN - KLIK
TWITTER - KLIK
INSTAGRAM - KLIK

Czytaj dalej

poniedziałek, 24 października 2016

Z pamiętnika sprzedawcy: Klient zawsze wie lepiej!

Odbyłaś tygodnie szkoleń przygotowawczych do pracy. Zapisałaś stosy kartek przydatnymi informacjami. Za Tobą kilka wyjazdów i nieprzespane noce, podczas których przyswajałaś materiał. Twoja znajomość asortymentu osiągnęła już poziom ekspercki. Jesteś zawsze na bieżąco z wszelkimi nowinkami kosmetycznymi. Mijają lata, a Ty zjadłaś już zęby na sprzedaży i budowaniu dobrych relacji z klientami. Masz pewność, że cała kosmetyczna wiedza,ta znana ludzkości i ta jeszcze nieznana, znajduje się w najmniejszym palcu Twojej lewej stopy. Myślisz, że nikt nie jest w stanie zaskoczyć Cię żadnym pytaniem. Mylisz się. Klient zawsze wie lepiej.

Widzisz klienta na oczy po raz pierwszy? To nic! Przecież on tu był już z tysiąc razy, ostatnio dwa dni temu i powiedziałaś mu, że danej rzeczy nie ma i nie będzie. Dwa dni temu miałaś dzień wolny od pracy i byłaś gdzieś daleko, ale co z tego? Przecież klient z Tobą wtedy rozmawiał.
   
Pracujesz od początku działania sklepu i nigdy, przenigdy nie było w asortymencie „tego nowego kremu do twarzy z komórkami macierzystymi w czarnym opakowaniu z pompką”? Zastanów się. Przecież klient kupił go w Twoim sklepie w zeszłym miesiącu, a Ty go perfidnie okłamujesz i ukrywasz towar! Pomyśl: nie macie w ofercie kremów z komórkami macierzystymi? A może były i nie pamiętasz? Nie ma też opakowań z pompką, a wszystkie pudełka są w kolorach śnieżnej bieli i uspokajającej lawendy? Kłamstwo. Przecież stały, o tu, w tym miejscu. 


Ach, zapomniałabym! Przecież jest jeszcze nagroda w konkursie za wypełnienie ankiety! Zaraz… Nie było żadnej ankiety? Żadnego konkursu? Ale jak to? Klient przy Tobie wypełniał ankietę, a Ty mu za to naobiecywałaś gruszek na wierzbie. Jak możesz tego nie pamiętać? Zastanów się, czy aby na pewno jesteś wystarczająco kompetentna. Albo czy konkurs nie był przypadkiem organizowany w sklepie obok.
 
Twoje wyższe, biologiczno-chemiczne wykształcenie też Ci nie pomoże w starciu z klientem, który posiadł całą dostępną wiedzę z internetu, lub z panią, która najbardziej aktualne publikacje naukowe dotyczące kosmetologii czerpie z najnowszego wydania kobiecego pisemka „Gospodyni Idealna”. Nie masz najmniejszych szans.


Niestety te uciążliwe dla sprzedawcy sytuacje często się zdarzają. Wmawianie sprzedającemu czegoś lub sugerowanie mu braku kompetencji tylko dlatego, że klient najzwyczajniej w świecie pomylił sklepy, z pewnością nie należy do zjawisk przyjemnych. A kłótnia z takim klientem jest niczym walka z wiatrakami. Niektórym ekspedientkom odbiera to chęć do pracy, człowiek czuje się zrezygnowany i beznadziejny mimo ogromu wiedzy, jaką posiada. Trudno wtedy jest dawać z siebie wszystko, jeśli nikt tego nie docenia, a nawet sprowadza naszą pracę i doradztwo klientowi do poziomu ściółki leśnej. Często w takich momentach zapominamy, że tak naprawdę większość klientów wraca do nas, bo jesteśmy dla nich kosmetyczną wyrocznią. Hej, pamiętajmy o tym!

Z pamiętnika sprzedawcy to seria felietonów na temat pracy w sklepie kosmetycznym i relacji z klientami. Tekst jest dostępny także w magazynie branżowym Kosmetyki.

 

__________________________________________

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO!
FACEBOOK - KLIK
BLOGLOVIN - KLIK
TWITTER - KLIK
INSTAGRAM - KLIK

Czytaj dalej

środa, 12 października 2016

3 najlepsze drogeryjne podkłady dla cery tłustej i mieszanej

Hej:)

W związku z rozpoczynającą się dziś promocją -49% na produkty do makijażu twarzy w drogerii Rossmann postanowiłam przedstawić Wam trzy najlepsze moim zdaniem podkłady dla cer tłustych i mieszanych. Nie wypróbowałam wszystkich podkładów z Rossmanna, ale akurat te uważam za niezastąpione i wiem, że któryś z nich kupię ponownie:)


Face Finity All Day Flawless 3 w 1, Max Factor


Podkład 3 w 1, tzn. podkład, korektor i baza w jednym. Lekka konsystencja, nie podkreśla suchych skórek, bogata gama kolorystyczna i dobra trwałość. Krycie średnie +. Zapraszam na recenzję (link poniżej), pokazałam tam dwa z kolorów i opisałam szczegółowo produkt.


CENA: 50-60zł

ProVoke Matt Fluid, Dr Irena Eris



Genialny podkład stworzony specjalnie dla cer, które nadmiernie wytwarzają łój - matuje świetnie, mat utrzymuje się przez kilka godzin, potem cera nabiera jakby zdrowego blasku (nie przetłuszcza się, taka jak w przypadku podkładu Max Factor). Trwałość całodzienna, nie daje efektu ciasta ani nie podkreśla suchych skórek. Bardzo lekki w konsystencji, dobrze się rozprowadza, jednak trzeba robić to szybciej niż zwykle, gdyż fluid szybko zastyga. Jest to chyba najlepiej kryjący fluid drogeryjny z jakim miałam do czynienia. Krycie określam na średnie ++. Odcień, który posiadam to 210 Ivory i muszę przyznać, że wybrałam za jasny - może być dobry na zimę, kiedy skóra nie jest opalona, w przyszłości kupię o odcień ciemniejszy. Mam też wrażenie, że po zastygnięciu na twarzy wpada chyba w lekko różowe tony, choć przy teście na ręce w drogerii i przy rozprowadzaniu na twarzy wydaje się być żółtawy. I choć odcień był dla mnie ciut za jasny, to nie przeszkodziło mi to go używać w ciągu lata (wiele się nie opaliłam), więc jest to dobry dowód na to, że chyba się od niego uzależniłam:) Niestety ma jeden minus - wysoka cena. Myślę jednak, że przy obecnej promocji można sobie na niego pozwolić:)


CENA: 80-90zł

Fluid matujący Make-up Academie, Bielenda


Ten podkład odkryłam niedawno na nowo, po pierwszym użyciu nie byłam z niego zadowolona, ale to chyba w wyniku tego, że moja cera była w złej kondycji i chyba użyłam złego, zbyt tłustego kremu. Wróciłam do niego niedawno i uważam, że fluid ten jest lekki w konsystencji, nie obciąża skóry. Krycie średnie, dobrze matuje, choć sądzę, że mat nie utrzymuje się już tak długo jak przy dwóch poprzednich podkładach. Wygląda dość naturalnie na twarzy i bardzo mi się to podoba (nie lubię bezczelnego matu jak u starych pudernic;)). Mam odcień naturalny nr 1 i wydaje mi się, że jest idealny dla lekko opalonej cery, blade twarze będą miały problem z doborem odpowiedniego koloru. Wytrzymuje na skórze cały dzień, nie ściera się i nie znika. Nie powoduje też efektu ciasta i nie podkreśla suchych skórek. Dużym plusem jest bardzo atrakcyjna cena:)


CENA: 11-15zł

Wszystkie z podkładów bardzo polecam:) Wszystkie kryją bardzo dobrze, lecz jeśli szczególnie Wam na tym zależy, to przemyślcie zakup podkładu Dr Ireny Eris - z tych trzech krycie ma najlepsze. 

Mam nadzieję, że moje krótkie opisy pomogą Wam choć trochę wybrać dla siebie podkład idealny:)

A Wy co polecacie? :)
_________________________
 
BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO!
FACEBOOK - KLIK
BLOGLOVIN - KLIK
TWITTER - KLIK
INSTAGRAM - KLIK


Czytaj dalej

wtorek, 27 września 2016

Moje ulubione palety nude :)

Hej:)

Jesień przywitała nas dość ciepło, mam nadzieję, że tak zostanie do samej zimy:) Polubiłam tę porę roku ze względu na różnorodność barw, które nam oferuje. Uwielbiam jesienne makijaże w ciepłych barwach, ostatnio maluję się w odcieniach brązu i beżu, robię delikatne dzienne smokey, które pasuje na dzień, do pracy:) Pomagają mi w tym moje ulubione nudziakowe palety cieni, które poniżej Wam dziś przedstawię :)


Wybrałam cztery palety, którymi posługuję się ostatnio najczęściej i jestem z nich najbardziej zadowolona. Może któraś z nich szczególnie Wam się spodoba? :)

Neutral Eyeshadow Palette, Wibo

Pierwsza paleta to Neutral od Wibo - niedawna nowość, którą udało mi się zakupić podczas wiosennych wielkich promocji na kosmetyki kolorowe w Rossmanie. Paleta zawiera 15 cieni, 8 matowych i 7 błyszczących. Większość to odcienie brązu i beżu, znajdziemy tu też chłodniejszy odcień Milk Chocolate, którego bardzo lubię używać, a także błyszczący łosoś czy szarości. Paleta nadaje się do wykonania makijażu zarówno na dzień jak i na wieczór. Jest to najmniej napigmentowana paleta ze wszystkich czterech, które znajdziecie w dzisiejszym poście, więc jeśli zaczynacie swoją przygodę z makijażem to bardzo ją polecam, tym bardziej, że jej cena nie jest zawrotna. Cienie są dość suche i na początku nie podobało mi się to, lecz dobrze się blendują.

Wibo, Neautral Eyeshadow Palette


Wibo, Neautral Eyeshadow Palette

Koszt: ok. 28-30zł
Gdzie kupić?: Rossmann

Natural Beauty, Dark Side, My Secret

Ta mała paletka bardzo mnie zaskoczyła swoją dobrą pigmentacją. Jestem trochę zawiedziona beżem, gdyż na powiece wygląda czasem za żółto, trzeba nauczyć się go nakładać z rozwagą, wtedy da ładny, naturalny efekt. Mamy tu jeszcze ciepły odcień brązowego, szary cień wpadający odrobinę w fioletowe tony oraz czarny, rewelacyjny do podkreślania moich brwi. Wszystkie cienie są matowe, praca z nimi jest przyjemna, nie osypują się i dobrze rozcierają. Dostępna w Drogerii Natura, koszt ok. 13zł, choć widziałam ją teraz na wyprzedaży za około 8-9zł.

Natural Beauty, My Secret

Koszt: ok. 13zł
Gdzie kupić?: Drogeria Natura

I heart Chocolate, Salted Caramel, Makeup Revolution (I love Makeup)

Ta pachnąca słonym karmelem czekoladka kusi swoim wyglądem, ale jej zawartość także jest godna kupna:) W palecie znajdziemy 16 cieni, 8 matowo-satynowych oraz 8 błyszczących lub metalicznych. Większość to barwy brązu, beżu i miedzi, ale znalazło się też miejsce dla niebieskiego i różowego, które świetnie komponują się z całością. Są to cienie, z którymi najprzyjemniej mi się pracuje. Ich miękka konsystencja oraz dobra pigmentacja sprawia, że blendować mogłabym cały dzień ;) Plus za duży beżowy cień - takiego zawsze potrzeba najwięcej oraz za duże lusterko:) 


I heart Chocolate, Salted Caramel, I love Makeup

Koszt: ok. 40zł
Gdzie kupić?: drogerie internetowe

Naturally Yours, Zoeva

Marka Zoeva jest popularna wśród wizażystów, czemu się wcale nie dziwię, ponieważ cienie mają świetną pigmentację i dobrze trzymają się powieki. Jest to typowa paleta nude, która zapewne zadowoli też fanki złotych odcieni:) W palecie jest 10 cieni, 5 matowych i 5 metalicznych. Uwielbiam dwa najjaśniejsze cienie z tej palety - to chyba najbardziej napigmentowane beże, z jakimi miałam do czynienia, a ciężko jest takie znaleźć. Kolory są raczej w ciepłej tonacji.

Naturally Yours, Zoeva
Naturally Yours, Zoeva

Koszt: ok. 80-90zł
Gdzie kupić?: drogerie internetowe, m.in. Mintishop.pl


Wszystkie z palet są bardzo uniwersalne, nadają się do codziennego i wyjściowego makijażu, bardzo to sobie cenię. Ciężko jest mi wskazać najlepszą, każda z nich ma coś fajnego w sobie, co sprawia, że chętnie do nich wracam. 

Macie swoje ulubione palety nude?:)

 ___________________________________________

  

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO!
FACEBOOK - KLIK
BLOGLOVIN - KLIK
TWITTER - KLIK
INSTAGRAM - KLIK


Czytaj dalej

czwartek, 8 września 2016

Z pamiętnika sprzedawcy: Czy klienta kultura nie obowiązuje?


Mądrzy ludzie powinni swoim potomkom wpajać od małego zasady kultury. Nie chodzi mi o to, żeby trzylatka zabierać do teatru, bo byłoby to dla niego zapewne męczące, a jak dziecko się nudzi albo męczy, to potrafi przysporzyć rodzicom niemałych problemów. Wystarczy nauczyć go trzech magicznych słów: "proszę", "dziękuję", "przepraszam". Tylko jak nauczyć tego dziecko, skoro sami dorośli zapominają o tych zwrotach?

Uczono mnie, żeby nie szufladkować klientów. Niestety jest to bardzo trudne, szczególnie jeżeli chodzi o kulturę osobistą. Są klienci kulturalni i niekulturalni - tej klasyfikacji nie mogę w żaden sposób przeoczyć ani o niej zapomnieć.

Do trzech magicznych słów dodałabym zwroty: "dzień dobry" i "do widzenia". Zawsze myślałam, że kiedy się gdzieś wchodzi, to trzeba się przywitać, a kiedy się wychodzi, to należy się pożegnać. Wydawało mi się, ża tak elementarne zasady kultury raczej nie podlegają dyskusji. A jednak.

Nieprzywitanie się jest dla mnie szczególnie uciążliwe, kiedy jestem czymś zajęta i odwrócona tyłem do wejścia do sklepu. Niczego nieświadoma oddaje się swoim obowiązkom, gdy nagle odwracam się i widzę klienta żwawo buszującego między półkami. Wyrobiłam sobie nawyk sprawdzania kątem oka, co taki klient robi.

Brak znajomości podstawowych zwrotów grzecznościowych to nie jedyny problem. Obsługuję czasem klientów, którzy mówią do mnie... odwróceni plecami. Nie uwierzę, że ktoś ma aż takiego zeza. że chcąc mnie zobaczyć, musi stanąć tyłem.

Niektórzy klienci zwykli od razu wypowiadać nazwę konkretnego produktu z wyraźnym żądaniem w głosie, oczywiście z pominięciem tak istotnych elementów dobrego wychowania, jakimi są zwroty "dzień dobry" i "poproszę". Mało tego, żądanie słyszę czasem jeszcze przed wejściem klienta do sklepu! Często zastanawiam się nad powodem takiego zachowania u kupujących. Może to chęć dowartościowania się? A może klient po prostu nie zdaje sobie sprawy ze swojego postępowania, ponieważ jest to jedyny wzorzec zachowania wyniesiony z domu rodzinnego i tak naprawdę zasad kultury obowiązujących w społeczeństwie nie zna?

Zawsze, gdy zdarzy mi się wątpliwa przyjemność obsługiwania takiego klienta, to zanim sprzedam mu produkt i poślę go w myślach do diabła, staram się zacząć od głośnego "dzień dobry", zaserwowanego z możliwie jak najszczerszym uśmiechem. Gdy już spalony ze wstydu opuszcza sklep, rzucam jeszcze uprzejme "do widzenia". I choć zazwyczaj nie dostaję odpowiedzi, to mam wielką satysfakcję z tego, że nie dałam się ponieść emocjom. 

Jeśli kiedykolwiek ktoś z Was poczuje się jak człowiek z niższej kasty po obsłudze gburowatego i niewychowanego klienta, przypomnijcie sobie, że tak naprawdę to Wy jesteście w porządku. I nadal mówcie "dzień dobry"! :)

Z pamiętnika sprzedawcy to seria felietonów na temat pracy w sklepie kosmetycznym i relacji z klientami. Tekst jest dostępny także w magazynie branżowym Kosmetyki.

 

__________________________________________

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO!
FACEBOOK - KLIK
BLOGLOVIN - KLIK
TWITTER - KLIK
INSTAGRAM - KLIK

Czytaj dalej

piątek, 26 sierpnia 2016

Olej z ogórecznika lekarskiego (olej borago): działanie kosmetyczne; moja opinia po 3 miesiącach stosowania

Cześć:)

Ci, którzy są ze mną troszkę dłużej znają moje zamiłowanie do olejów zimnotłoczonych. Używam ich od czterech lat zamiast kremu na noc i przyznam szczerze, że jeszcze żadne kremy nie robią tak dobrze mojej skórze, jak właśnie oleje ;) Ostatnio testowałam olej z ogórecznika lekarskiego, inaczej olej borago. Zanim jednak napiszę o moich odczuciach, zachęcam do zapoznania się z niezwykłymi właściwościami tego oleju.

Olej z nasion ogórecznika lekarskiego, czyli borago officinalis seed oil, pochodzi z krajów śródziemnomorskich, ale występuje też w Polsce jako chwast. Jego liście mają zapach i smak ogórka - stąd też jego nazwa. Olej ten jest źródłem wielu składników odżywczych, takich jak:

  • kwas gamma-linolenowy (GLA): kwas zaliczany do szeregu omega-6, ogórecznik charakteryzuje się bardzo wysoką zawartością tego kwasu (ponad 20%), więcej jest go tylko w mleku matki, nieco mniej w oleju z nasion czarnej porzeczki i wiesiołka. GLA jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania skóry, jednak z czasem jego ilość w skórze maleje, co skutkuje m.in. przesuszeniem skóry i pojawianiem się zmarszczek. GLA dobrze się wchłania i ulega przekształceniu do prostaglandyn, które działają przeciwzapalnie, przeciwalergicznie, ochronnie, polepszają krążenie krwi. W ogóreczniku znajduje się także kwas alfa-linolenowy, który podobnie jak GLA ma działanie łagodzące stany zapalne.
  • flawonoidy (np. kwercetyna) - naturalne przeciwutleniacze, chronią przed wolnymi rodnikami, a co za tym idzie, przed starzeniem się skóry.
  • garbniki - substancje te mają właściwości ściągające i tonizujące, obkurczają naczynia włosowate, co jest potrzebne w pielęgnacji skóry naczyniowej, pomagają likwidować obrzęki.
  • saponiny, które są naturalnymi środkami powierzchniowo czynnymi, działają przeciwobrzękowo, przeciwzapalnie, poprawiają ukrwienie tkanek, mają także właściwości antybiotyczne i przeciwgrzybicze.
  • witamina C - stymuluje syntezę kolagenu, przeciwutleniacz, rozjaśnia skórę.
  • śluzy - zmiękczają skórę i łagodzą podrażnienia, działają ściągająco.
  • sole mineralne
  • kwasy jabłkowy i cytrynowy - działanie złuszczające, rozjaśniające.

Na podstawie opisu składników można wysnuć wniosek, że olej z ogórecznika działa przede wszystkim przeciwzapalnie oraz regenerująco. Dlatego znalazł on zastosowania w pielęgnacji skóry suchej, atopowej, łuszczącej się, swędzącej, także dojrzałej ze zmarszczkami oraz naczyniowej. 

Olej z ogórecznika lekarskiego, olej borago, Planeta Organica


Moja opinia:

Olej z ogórecznika firmy Planeta Organica zakupiłam w Starej Mydlarni. Na początku byłam przerażona jego cięższą konsystencją, w końcu moja cera jest mieszana i nawet lżejszy od borago olej jojoba podziałał na mnie zapychająco, ale postanowiłam dać mu szansę. Ten olej interesował mnie już od jakiegoś czasu przede wszystkim ze względu na wysoką zawartość kwasu GLA. 


Jego zapach nie jest zbyt zachęcający, jest on naturalny, jednak niestety tak pachną naturalne oleje, do czego jestem przyzwyczajona i nie przeszkadzało mi to w jego używaniu.

Opakowanie oleju zawiera 30ml produktu, zrobione jest z ciemnego szkła, czyli bardzo na plus. Wygodny kroplomierz ułatwia odmierzenie odpowiedniej ilości oleju.


Używałam tego oleju około 3 miesięcy, codziennie na noc. Ku mojemu niemałemu zaskoczeniu okazało się, że moja mieszana cera nie przestraszyła się jego tłustej konsystencji - nie zauważyłam w żadnym stopniu, aby zadziałał na mnie komedogennie, skóra nie przetłuszczała się też więcej, wręcz przeciwnie, rano była matowa, ale odczuwalnie głęboko nawilżona, miękka, elastyczna i bardzo gładka. Opisywałam ostatnio olej busajna, który uznałam za najbardziej nawilżający olej dla mnie, lecz informacja ta jest w tym momencie nieaktualna:) Olej borago to dla mnie najmocniej nawilżający olej, lepszy od busajna, arganu czy opuncji figowej. Czuję tą różnicę jeszcze mocniej, kiedy olej z ogórecznika mi się skończył i ponownie wróciłam do oleju busajna - nawilżenie oczywiście jest, ale nie takie, jak przy stosowaniu pierwszego oleju.




Wiem, że na pewno kupię go ponownie, jak tylko wykończę olej busajna:) Oceniam na 6 i coś czuję, że będzie to mój ulubieniec 2016 roku ;)


GDZIE KUPIĆ: Stara Mydlarnia, zrobsobiekrem.pl, Manufaktura Natura, The Ordinary. Ajeden
CENA: ok. 20-30zł, zależy od pojemności.

Kliknij w baner poniżej i zobacz, gdzie jest najtaniej!



Lubicie naturalne oleje w pielęgnacji? 

 __________________________________________
 
BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO!
FACEBOOK - KLIK
BLOGLOVIN - KLIK
TWITTER - KLIK
INSTAGRAM - KLIK

Czytaj dalej
Obsługiwane przez usługę Blogger.