Mądrzy ludzie powinni swoim potomkom wpajać od małego zasady kultury. Nie chodzi mi o to, żeby trzylatka zabierać do teatru, bo byłoby to dla niego zapewne męczące, a jak dziecko się nudzi albo męczy, to potrafi przysporzyć rodzicom niemałych problemów. Wystarczy nauczyć go trzech magicznych słów: "proszę", "dziękuję", "przepraszam". Tylko jak nauczyć tego dziecko, skoro sami dorośli zapominają o tych zwrotach?
Uczono mnie, żeby nie szufladkować klientów. Niestety jest to bardzo trudne, szczególnie jeżeli chodzi o kulturę osobistą. Są klienci kulturalni i niekulturalni - tej klasyfikacji nie mogę w żaden sposób przeoczyć ani o niej zapomnieć.
Do trzech magicznych słów dodałabym zwroty: "dzień dobry" i "do widzenia". Zawsze myślałam, że kiedy się gdzieś wchodzi, to trzeba się przywitać, a kiedy się wychodzi, to należy się pożegnać. Wydawało mi się, ża tak elementarne zasady kultury raczej nie podlegają dyskusji. A jednak.
Nieprzywitanie się jest dla mnie szczególnie uciążliwe, kiedy jestem czymś zajęta i odwrócona tyłem do wejścia do sklepu. Niczego nieświadoma oddaje się swoim obowiązkom, gdy nagle odwracam się i widzę klienta żwawo buszującego między półkami. Wyrobiłam sobie nawyk sprawdzania kątem oka, co taki klient robi.
Brak znajomości podstawowych zwrotów grzecznościowych to nie jedyny problem. Obsługuję czasem klientów, którzy mówią do mnie... odwróceni plecami. Nie uwierzę, że ktoś ma aż takiego zeza. że chcąc mnie zobaczyć, musi stanąć tyłem.
Niektórzy klienci zwykli od razu wypowiadać nazwę konkretnego produktu z wyraźnym żądaniem w głosie, oczywiście z pominięciem tak istotnych elementów dobrego wychowania, jakimi są zwroty "dzień dobry" i "poproszę". Mało tego, żądanie słyszę czasem jeszcze przed wejściem klienta do sklepu! Często zastanawiam się nad powodem takiego zachowania u kupujących. Może to chęć dowartościowania się? A może klient po prostu nie zdaje sobie sprawy ze swojego postępowania, ponieważ jest to jedyny wzorzec zachowania wyniesiony z domu rodzinnego i tak naprawdę zasad kultury obowiązujących w społeczeństwie nie zna?
Zawsze, gdy zdarzy mi się wątpliwa przyjemność obsługiwania takiego klienta, to zanim sprzedam mu produkt i poślę go w myślach do diabła, staram się zacząć od głośnego "dzień dobry", zaserwowanego z możliwie jak najszczerszym uśmiechem. Gdy już spalony ze wstydu opuszcza sklep, rzucam jeszcze uprzejme "do widzenia". I choć zazwyczaj nie dostaję odpowiedzi, to mam wielką satysfakcję z tego, że nie dałam się ponieść emocjom.
Jeśli kiedykolwiek ktoś z Was poczuje się jak człowiek z niższej kasty po obsłudze gburowatego i niewychowanego klienta, przypomnijcie sobie, że tak naprawdę to Wy jesteście w porządku. I nadal mówcie "dzień dobry"! :)
Z pamiętnika sprzedawcy to seria felietonów na temat pracy
w sklepie kosmetycznym i relacji z klientami. Tekst jest dostępny także
w magazynie branżowym Kosmetyki.
__________________________________________
BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO!
Ja często uczę mojemu małego synka tych magicznych słów :)
OdpowiedzUsuńJeśli możesz, kliknij w linki w najnowszym poście, dzięki ;*
Dzieci szybko zapamiętują takie zwroty:) Bardzo dobrze, że go uczysz:)
UsuńJako klient nie wyobrażam sobie nie powiedzieć dzień dobry czy do widzenia... Chociaż jak kiedyś pracowałam w aptece ciągle zdarzali się klienci, którzy zapominali o magicznych słowach :) Spotkałam się z dziwnym podejściem, że jeśli ktoś nie kupił nic to nie mówił do widzenia... Może chciał zniknąć niespostrzeżony :D
OdpowiedzUsuńNo chyba tak:) Albo pomyślał: "nic nie kupiłem, to co się będę odzywać?" :D
UsuńMoja córka ma niespełna trzy lata i wszytkie 5 słów ma opanowanych ;-) ja jestem z tych co wolą 5 razy powiedzieć "dzień dobry" niż wcale. Nawet jak wchodzę do sklepu na sekundkę na coś zerknąc, albo jak spotykam 10 raz sąsiadkę. Ale wierzę, ze niektórzy mogą mieć z tym problem i to jest smutne :(
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na mały konkurs ;)
Świetnie, że uczysz córkę tych zwrotów. Miło jest zobaczyć dziecko, który już potrafi się przywitać i pożegnać, to bardzo dobrze świadczy o rodzicu :)
Usuńzasady zasadami, ale często jest tak, że wchodzi się do ogromnego sklepu, gdzie pracownicy są porozrzucani i niezbyt widoczni. wtedy trudno chodzić i każdego z osobna witać, kiedy jest się zajętym szukaniem konkretnego produktu. ja się witam jak coś od pracownika chcę, albo jak jest widoczny/stoi koło mnie, w mniejszym sklepie. przeważnie witam się uśmiechem czy skinieniem głowy, bo często mnie po prostu nie słychać, a wydzierać się nie będę.
OdpowiedzUsuńMasz rację, w ogromnym sklepie ciężko, żeby Cię ktoś z pracujących usłyszał, więc nie ma sensu od progu krzyczeć "dzień dobry". Dopiero, gdy zauważysz pracownika dobrze jest się przywitać. Ja pracuję w mniejszym sklepie, jestem sama na zmianie. Trudno mnie nie zauważyć, a mimo to nadal zdarzają się tacy, którzy nie potrafią się przywitać.
UsuńJa raczej mam już taki wyrobiony nawyk mówienia dzień dobry i poproszę ;) Ale są tacy co niestety nie mówią.
OdpowiedzUsuńJest dużo chamskich osób, ale wydaje mi się że będzie ich coraz więcej.
OdpowiedzUsuńA dlaczego tak myślisz? Sądzisz, że ludzie będą np. zarabiać więcej i tak wzrośnie ich mniemanie o sobie, że stwierdzą, że nie muszą już się nikomu kłaniać? To całkiem prawdopodobna opcja niestety...
UsuńMnie najgorzej wkurza jak ktoś podchodzi do kasy i rozmawia sobie przez telefon i nawet nie przeprosi za to a wiadomo że często ekspedientki coś nam proponują i z nami klientami rozmawiają , taki brak szacunku dla osoby która nas obsługuje .
OdpowiedzUsuńTak masz rację, zero kultury. Mnie bardzo ale to bardzo drażni jeszcze rzucanie pieniędzmi na ladę. Mam ochotę podejść bliżej i rzucić mu resztę prosto w twarz aż się rozsypie na podłodze. Nienawidzę chamstwa u ludzi. Jestem dość młodą osobą i wcześnie zaczęłam pracować, ale nie mam problemów z podstawowymi zwrotami i grzecznym podejściem do innych sprzedawców, kiedy to ja jestem klientem w innym sklepie. Pozdrawiam :)
Usuńnalexe do kulutralnych klientow i cierpliwych :)
OdpowiedzUsuńTacy klienci są irytujący nie tylko dla sprzedawców. Jak jestem w sklepie i widzę i słyszę kogoś takiego, jak opisujesz, to też czuję się gorzej, czekając w kolejce.
OdpowiedzUsuńdobrze, że nie dajesz się ponieść emocjom, jak to śpiewa wałkowana w radiu Selena Gomez - kill'em with kindness :)
OdpowiedzUsuńzawsze staram sie być tak miła jak się da i pierwsza mówić dzień dobry a na koniec miłego dnia, bo wyobrażam sobie jak sprzedawczynie mają ciężko, ja nie mogłabym pracować na takim stanowisku. wiem, że ludzie są różni a ja zbyt wrażliwa.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo wdzięczna rodzicom i dziadkom, że nauczyli mnie tych wszystkich "magicznych słów". Nie wyobrażam sobie wejścia do jakiegokolwiek lokalu usługowego bez "dzień dobry" i wyjścia bez "do widzenia". Używam zwrotów grzecznościowych nawet, jeśli nie słyszę odpowiedzi, co czasami jest przykre i mam wrażenie, że zdarza się coraz częściej. W ogóle wychodzę z założenia, że z uprzejmością i uśmiechem na ustach można wiele spraw rozwiązać szybciej, łatwiej i przyjemniej. Trzeba mieć nadzieję, że podstawowe zasady nigdy nie zginą :)
OdpowiedzUsuńZostaję na dłużej, pozdrawiam ciepło :)
Ja zawsze mówię 'Dzień dobry" wchodząc do jakiegokolwiek sklepu i co ciekawe, w czasie niektóry takich sytuacji jestem traktowana jak dziwadło. Szczególnie, gdy "za ladą" znajdują się osoby młodsze ode mnie.
OdpowiedzUsuńKultura to działa w obie strony!
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst, dobrze, że ktoś poruszył ten temat :)
OdpowiedzUsuńCiekawy temat
OdpowiedzUsuńBardzo trafne spostrzeżenia, fajnie, że zwróciłaś uwagę na ten temat
OdpowiedzUsuń