niedziela, 30 listopada 2014

Biel i złoto - lakier do paznokci PAESE Carnival Collection | MANICURE

Hej:) 

W leniwy, niedzielny wieczór przychodzę do Was z biało-złotym manicure. Rolę główną gra tutaj złoty lakier z karnawałowej kolekcji Carnival Collection firmy Paese o numerze 390, pojawił się on już w ostatnim haulu z udziałem kosmetyków Paese (KLIK). Połączyłam go z białym lakierem od Wibo.



Lakier zawiera drobinki o różnej wielkości, co daje bardzo ciekawy efekt na paznokciach:) Bardzo mi się podoba to, że dobrze kryje już przy pierwszej warstwie, choć do zdjęć użyłam dwóch, żeby było lepiej widać efekt. Szukałam złotego lakieru złożonego z samych prawie drobinek, jednak do tej pory trafiałam tylko na takie, które były bezbarwne, a drobinek było bardzo mało. Jeśli chodzi o trwałość to z top coatem trzyma się około 3-4 dni, co nie jest wynikiem złym:) 



Myślę, że to świetna propozycja na manicure zimowo-świąteczny:)

Jak Wam się podoba? Lubicie takie błyszczące lakiery 
z drobinkami?:)
____________________________

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO!

FACEBOOK - KLIK
BLOGLOVIN - KLIK
Czytaj dalej

środa, 26 listopada 2014

Haul: Paese:)

Hej:)

Niektórzy zdążyli już pewnie zauważyć, że lubię kosmetyki firmy Paese:) Są świetnej jakości, ceny nie są wygórowane, a można też liczyć na świetne promocje:)

Ostatnio pokusiłam się na kilka kosmetyków - akurat w kieleckiej Galerii Echo Paese przygotowało super rabaty:) 2 tygodnie temu w galerii odbyła się noc zakupów i firma obniżyła cenę swoich kosmetyków o 40%:) A tydzień później była akcja -40% na 3 wybrane produkty i aż -50% na 5 kosmetyków!:) Przyznacie, że szkoda nie skorzystać?;)

 A oto co wpadło do mojej kosmetyczki:)



2 produkty zakupiłam z rabatem 40%. Jest to olej z baobabu i pięknie mieniący się czerwony lakier do paznokci (mój pierwszy z Paese:)) - nr 315.

Reszta była już z obniżką 50%:) W sumie wyszło by mi ponad 130zł, a a zapłaciłam chyba około 66zł:) Tak to ja mogę robić zakupy!:) Na co się skusiłam?

Podkład Matte&Cover - i to w wersji xxl:)


Korektor rozświetlający w płynie:


Błyszczyk Manifesto - będzie prezentem gwiazdkowym, nie powiem dla kogo, bo jeszcze to przeczyta i nici z niespodzianki:)



Oraz dwa produkty z najnowszej kolekcji Carnival Collection: srebrny cień do powiek Blaze Shining Night i złoty lakier do paznokci nr 390.

























Dajcie znać, czy coś Wam się szczególnie spodobało:)

____________________________________

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO! ;)

FACEBOOK - KLIK
BLOGLOVIN - KLIK
Czytaj dalej

poniedziałek, 24 listopada 2014

Fioletowe smokey z I heart Chocolate od Makeup Revolution - makijaż:)

Witam:)

Po recenzji czekoladowej palety cieni I heart Chocolate (KLIK) robiącej rewolucję w blogosferze firmy Makeup Revolution przyszedł czas na makijaż wykonany cieniami z tej właśnie palety:) Dziś propozycja fioletowo - różowego, przydymionego makijażu.

Do makijażu oczu wykorzystałam trzy cienie z palety: "Meet Chocolate"(róż), "Unforgivable"(fiolet z różowymi drobinkami) oraz "You Need Love" (beż).

Fioletowy cień położyłam na 2/3 powieki, na resztę (przy wewnętrznym kąciku) matowy róż. Fiolet dokładnie roztarłam ponad załamaniem powieki, od góry "uspokoiłam" go beżem. Tego samego fioletowego cienia użyłam na dolnej powiece (również na 2/3 jej powierzchni), połączyłam go z beżowym. Zrobiłam kreskę eyelinerem w kałamarzu Eveline( na górnej powiece i na linii wodnej), wytuszowałam rzęsy (Volume Million Lashes L'oreal) i dokleiłam sztuczne (Donegal).

Miłego oglądania:)


































































Do makijażu twarzy wykorzystałam następujące kosmetyki:
- podkład Bourjois 123 Perfect nr 51 Light Vanilla
- korektor rozświetlający Paese
- kamuflaż w kremie Catrice
- DUO Flormar (bronzer)
- róż Satin Blush Essence
- rozświetlacz Vivid Baked Highlighter Makeup Revolution
- puder półtransparentny Paese
- konturówka Essencenr nr 12 Wish me a rose
- szminka Makeup Revolution Beloved

Makijaż jest świetną propozycją na zbliżające się Andrzejki:) Szczególnie skorzystają z niej posiadaczki oczu zielonych:)

Mam nadzieję, że się Wam podoba:) Nie jest to jedyna propozycja makijażu paletą I heart Chocolate, szykuję już kolejne:)

Do zobaczenia w następnym poście!:)

Czytaj dalej

sobota, 22 listopada 2014

Kosmetyki, których.... nie używam:)

Witam:)

Każda z nas ma pewnie swoją listę kosmetyków, których nie używa, mimo, że wszyscy na około się o nie zabijają i nie wyobrażają sobie bez nich życia. Są takie kosmetyki, których nie kupuję w ogóle, bo 1. ich nie potrzebuję, 2. mogę zastąpić je czymś uniwersalnym, naturalnym, bardziej wydajnym lub zrobionym własnoręcznie:) Co to za kosmetyki?

  • Peeling do ciała - kiedyś je kupowałam, ale stoją nieużywane, w zasadzie to ostatecznie wszystkie się przeterminowały. Jedynym peelingiem, który naprawdę doceniłam, był peeling z pestkami winogron z serii Planet Spa od Avonu. Te pokruszone pestki były mocno drapiące i było ich bardzo dużo, a do tego miał piękny, owocowy zapach. Niestety został wycofany ze sprzedaży:( Kiedy się skończył zaczęłam robić własne peelingi, najpierw z fusów kawy, mleka i oliwy, potem skonstruowałam przepis na peeling antycellulitowy z solą morską (przepis TUTAJ). Potem spróbowałam gąbek, szczotek i... przy nich zostałam:) To one dają mi najlepszy efekt peelingu:) Bardzo lubię się mocno podrapać, a niektóre z peelingów zawierają gładkie kuleczki, które bardziej masują niż zdzierają, a jest ich pięć na krzyż. Gąbki są wydajniejsze, odpowiednio przechowywane i pielęgnowane służą o wiele dłużej niż zwykły peeling. A poza tym nie wcieram w ciało chemii:) I to jest piękne:)
  • Balsam do ciała - mogłoby się wydawać, że to taki podstawowy kosmetyk. Mam co prawda jeden, używam go rzadko, wtedy tylko, gdy mi się przypomni albo zachce. Wykorzystuję go teraz głównie jako krem do rąk. Jedyne, co zdarza mi się smarować to łokcie, kolana i pięty, bo to miejsca, które się szybko przesuszają. Staram się do tego zużyć właśnie ten balsam, ale szczerze mówiąc wolę masło shea - jest cięższe i bardziej nawilża. Do tego dodaję czasem olejków eterycznych - mam wtedy balsam o ulubionym zapachu, który utrzymuje się na skórze naprawdę długo. Robię sobie też czasami (jak mi się chce oczywiście) masaż na cellulit - do masła shea dodaję olejku cynamonowego:) (o tym do czego jeszcze może się przydać masło shea możecie przeczytać TUTAJ)
  • Produkty do kąpieli - jestem zwolenniczką prysznica i to nie dlatego, że szybciej się umyję, ja po prostu uwielbiam stać pod prysznicem i czuć jak gorąca woda spływa po moim ciele. To ma pewien aspekt psychologiczny - po ciężkim dniu czuję jakby woda zmywała ze mnie wszelkie napięcia, troski i problemy:) Jeżeli już mam jakiś produkt do kąpieli (bo np. ktoś mi podaruje w prezencie), to może raz zanurzę ciało, ale zazwyczaj zużywam go do kąpieli stóp:)
  • Krem do rąk - do tego również używam masła shea. Wystarczy mi, że posmaruję dłonie rano i przed pójściem spać - to w zupełności wystarczy.
  • Drogeryjny żel pod prysznic - jeśli już, to koniecznie naturalny, np. z L'orientu (recenzja TUTAJ). Wolę szare mydła, muszą to być takie mydła, które mocno nawilżają, dlatego, że nie używam balsamu do ciała:) Żele z drogerii zawierają często SLS i inne niefajne składniki i dopiero po przestawieniu się na naturalne mydła zauważyłam, że "zwykłe" żele wysuszają moja skórę, albo przynajmniej w ogóle jej nie nawilżają.
  • Samoopalacz - nie mam ciśnienia na opaleniznę:) nie jestem bardzo blada, śniadej skóry też nie mam, ale taka mi odpowiada. A jeśli się latem opalę? To fajnie, ale nie zależy mi na utrzymaniu tej opalenizny na siłę. Kiedy byłam młodsza marzyłam o samoopalającym balsamie, ale kiedy go już kupiłam, skutecznie mnie zniechęcił jego zapach:) 
  • Krem na noc - od dwóch lat stosuję na noc oleje. Mam ich mnóstwo, często je wymieniam. A moja skóra jest mi bardzo za to wdzięczna:) Jest odpowiednio nawilżona i, co bardzo mnie ucieszyło, nie pojawiają się tak często wypryski:)
  • Drogeryjny tonik - przekonałam się do hydrolatów, głównie dlatego, że dają lepszy efekt odświeżenia i domycia niż "zwykłe" toniki. I nie zawierają alkoholu:)
  • Odżywka do rzęs -  z rzęsami raczej nie mam problemu, mogły by być tylko bardziej wywinięte, no ale nie można przecież mieć wszystkiego:) Nie wiem, czy kiedyś się zdecyduję na przetestowanie jakiejś, boję się, że po odstawieniu pogorszy się ich stan. Słyszałam jednak, że całkiem dobrze sprawdza się do rzęs olej arganowy, może kiedyś spróbuję:)
  • Kosmetyki do brwi - nigdy nie miałam żadnego specjalnego produktu do brwi - u mnie są one dość gęste i czarne, mają ładny kształt, więc go nie potrzebuję. Zdarza mi się użyć czasem do zdjęć czarnego cienia, żeby zamaskować prześwitującą gdzieniegdzie skórę:)
  • Baza pod makijaż - używałam czasem, ale w tym momencie wystarczy mi krem nawilżający, mimo tego, że mam cerę mieszaną. Wszystko dlatego, że mam dobry podkład i puder:) Wolę zdecydowanie nawilżać skórę niż traktować ją jeszcze bazą, która zatka pory, a skóra przestaje oddychać. Jeśli już idę na tańce, hulanki, swawole i chcę mieć na twarzy makijaż przez całą noc to używam fixera z Kryolanu:)
  • Oliwka do skórek przy paznokciach - do tego przydaje mi się najczęściej masło shea. Świetnie zmiękcza i nawilża. Zdarza mi się też użyć oleju, który mam akurat pod ręką, np. arganowego lub ze słodkich migdałów:)
  • Wszelkie Boxy (np. ShinyBox) - wolę sama wybierać sobie kosmetyki. Skorzystałam raz z takiej opcji, ale niestety większość kosmetyków jest przeze mnie nie używanych, mimo, że były to pudełka sprzed kilku miesięcy, więc wiedziałam, co w takim boxie się znajduje.
To tyle:) A czy Wy macie swoją listę popularnych kosmetyków, których nie kupujecie, bo nie używacie albo ciężko jest Wam się przekonać, a wszyscy inni za nimi gonią? Piszcie!:)

Przypominam o mikołajkowym rozdaniu! Aby przekierować się na post z rozdaniem kliknij TUTAJ.

Czytaj dalej

wtorek, 18 listopada 2014

Golden Rose Color Expert - jesienne bordo na paznokciach | PREZENTACJA + podziękowania

Hej:)

Na początku chciałam Wam bardzo podziękować za wsparcie i miłe słowa w ostatnim poście. Mam nadzieję, że mi się uda, a Wam uda się zacząć się badać i zapobiegać chorobie. Wybaczcie mi spam, ale zamierzam mocno spamować tym ostatnim postem, by dotarł do jak największej liczby osób. Zapraszam TUTAJ.

Zaprezentuję Wam dziś kolejny lakier od mojej ulubionej (jeśli chodzi o lakiery do paznokci) firmy Golden Rose:) Na tapecie tym razem lakier z serii Color Expert o numerze 29. Piękny, mocno nasycony bordowy kolor zaczął właśnie gościć na moich paznokciach:) 

TUTAJ link do recenzji lakierów Golden Rose;
TUTAJ link do przeglądu lakierów do paznokci.





























Prezentuje się bardzo jesiennie, prawda?:) Oprócz tego jest bardzo bardzo kobiecy:)

Jak Wam się podoba?:)

Przypominam o mikołajkowym rozdaniu!:) Aby przekierować się na post z rozdaniem kliknij TUTAJ


Czytaj dalej

niedziela, 16 listopada 2014

Guzki w piersi - moja historia

Cześć:)

Dziś zero kosmetyków. Opowiem Wam dlaczego właśnie dziś, zaraz po przeczytaniu tego posta, powinnyście iść do łazienki i przebadać sobie piersi. 

Ja wiem, miesiącem walki z rakiem piersi był październik, ale kompletnie mam to gdzieś, piersi powinny być badane zawsze i zawsze powinno się o tym przypominać. Ja swoje guzki wyczułam w 2013 roku i zanim się zdecydowałam na USG minęło kilka dobrych miesięcy. Początkowo wyczułam mały guzek, potem jakby zniknął, potem znów się pojawił i tak kilka razy. Chciałam się wybrać do ginekologa, żeby pomogła mi (mój ginekolog jest kobietą;)) je przebadać, bo nie umiałam obiektywnie ocenić, czy coś w tych piersiach jest czy jednak nie. Ale oczywiście przy każdej wizycie kompletnie o tym zapominałam, a sama ginekolog też tego nie proponowała. 

Problem pojawił się, kiedy lewa pierś zaczęła mnie boleć. Zazwyczaj na tydzień lub dwa tygodnie przed miesiączką bolą mnie piersi, ale ból w lewej piersi był zdecydowanie większy. Czasem w nocy nie mogłam położyć się na lewym boku. To było jesienią zeszłego roku. Dokładnie rok temu, w listopadzie zdecydowałam się na USG piersi. I od razu podjęłam decyzję, że pójdę prywatnie, nie chciałam czekać miesięcy, chciałam szybko się dowiedzieć, co to za cholerstwo się uchowało w tej mojej piersi.

USG pokazało, że guzków jest... sześć. Cztery w piersi lewej, w tym dwa bardzo blisko siebie, w drugiej piersi dwa. Te bliźniacze guzki w piersi lewej wydały się pani doktor trochę niepokojące, więc poleciła mi zapisać się na biopsję gruboigłową. Mimo wszystko stwierdziła, że guzki te mają charakter gruczolakowłókniaków, łagodnych, niezłośliwych zmian w tkance gruczołowej i włóknistej, które dotykają najczęściej kobiety w wieku 18-30 lat. Czyli ogólnie nie ma się czym martwić, ale trzeba się tym zainteresować. 

Polecono skonsultować mi się z kimś w Świętokrzyskim Centrum Onkologii. W styczniu udało mi się do nich dodzwonić, lecz kiedy zaczęłam opowiadać o co mi chodzi, to przerwano mi i usłyszałam: "proszę pani, proszę mi tu nie opowiadać, tylko od razu powiedzieć, o co pani chodzi, bo ja nie mam czasu, bo mam pacjentów przy okienku". Odpowiedziałam: "aha, w takim razie dziękuję bardzo, do widzenia" i odłożyłam słuchawkę. Miło. Na prawdę bardzo mi było miło, że mi ktoś pomógł. W końcu każda kobieta ma guzy w piersi i każda wie co robić i do kogo się zgłosić, więc pytań nie powinno być żadnych.

No cóż, postanowiłam ominąć onkologię szerokim łukiem, tym bardziej, że podobno dostanie się tam na wizytę graniczy z cudem. Znalazłam prywatną przychodnię, w której bada się i leczy m.in. piersi. Dowiedziałam się, że przyjmują tam również na NFZ, więc zdecydowałam się na taką właśnie opcję, ponieważ mam to szczęście, że jestem jedną z niewielu młodych osób, które są ubezpieczone. Wizytę u chirurga onkologa miałam wyznaczoną już na luty. 

Przyjęła mnie bardzo miła i kompetentna pani doktor. Skierowała na badania krwi i stwierdziła, że zmiany w moich piersiach to na 99% gruczolakowłókniaki. Zapytałam też, czy ze względu na te guzy mam przestać brać tabletki antykoncepcyjne (przyjmuję je od początku 2011 roku), ale powiedziała, że nie. Badania krwi wyszły bardzo dobrze, ale pani doktor skierowała mnie na biopsję mammotomiczną, nie gruboigłową. Podczas biopsji mammotomicznej usuwa się takie guzy, więc od razu się ich pozbędę. Wypisała mi skierowanie, zgłosiłam się na recepcji i kazali mi czekać na telefon.

Na telefon czekałam... do października. Mimo tego, że obiecano mi biopsję na koniec marca. Nie mówię, że to jest wina wyłącznie przychodni, ja też sprawę zaniedbałam, zbagatelizowałam, ale szczerze mówiąc ciągle o tym myślałam. Próbowałam się nawet kilka razy dodzwonić, ale nie udało mi się. Dodzwoniłam się w październiku i, o dziwo, wyznaczono mi datę na 25 października! Niestety, datę musiałam przełożyć, bo akurat byłoby to na kilka dni przed miesiączką, a biopsję wykonuje się w okresie dwóch tygodni po miesiączce (piersi nie są nabrzmiałe i nie bolą). Przełożyłam biopsję na 7 listopada, ale dzień wcześniej dostałam telefon, że... lekarz jest chory i biopsja jest odwołana i czy pasuje mi data 15 listopada. Powiedziałam ok i w sobotę wreszcie odbył się zabieg. 

Od ostatniego USG minął rok. Największe, bliźniacze guzki zlały się i teraz osiągają w najszerszym miejscu około 40mm. To bardzo dużo. Na tyle dużo, że radiolog zrezygnował z usunięcia ich za pomocą biopsji, ponieważ stwierdził, że tak dużą zmianę trzeba usunąć operacyjnie. Przyznał szczerze, że przy takim dużym guzie sprzęt by wysiadł. Dlatego usunięto mi inny guzek, a materiał wysłano do badania histopatologicznego.

Bardzo bałam się bólu, mimo tego, że biopsja mammotomiczna odbywa się zawsze w znieczuleniu miejscowym. Ale uwierzcie mi, NIE CZUŁAM BÓLU W OGÓLE. Czułam jedynie wbicie igły ze znieczuleniem. Guzek został usunięty, a za 2-4 tygodnie powinny być wyniki.

Ja wiem, że post jest długaśny, nie zmuszam Was do dokładnego czytania, kto będzie chciał to przeczyta tekst dokładnie, a jeśli kogoś sprawa nie interesuje - ok, choć szczerze mówiąc chciałabym, żeby ten post zmusił Was do refleksji i do podjęcia działania. Wyobraźcie sobie siebie w mojej sytuacji: za niecały miesiąc możecie dowiedzieć się, że macie raka. Jakbyście się czuły? Bałybyście się, czułybyście niepokój, dyskomfort? Czy może kompletnie nie przejęłybyście się tą sprawą? Ja staram się nie myśleć o najgorszym, bo patrząc logicznie raczej komórek nowotworowych powinno w tym usuniętym guzie nie być, ale wiem, że młode kobiety też chorują na raka piersi. Dlatego proszę Was, zróbcie to, przebadajcie się, dokładnie omacajcie swoje piersi. Bo im wcześniej tym lepiej. Doskonałym przykładem tego stwierdzenia jestem ja - guzki już w momencie pierwszego USG rok temu były duże, teraz powiększyły się jeszcze bardziej i sprawa jest teraz dość niepokojąca. Bardzo żałuję, że nie nie dzwoniłam częściej, że nie poszłam do przychodni z pretensjami, że się nie narzucałam, bo wtedy uniknęłabym ryzyka operacji.



Dziękuję, że wytrwałyście do końca:) Dajcie znać, co u Was, jeśli chodzi o badania piersi. Dajcie też znać, czy chcecie wiedzieć jak dokładnie przebiega zabieg biopsji mammotomicznej, jeśli będzie zainteresowanie, stworzę na ten temat osobny post:) Czekam na komentarze:)
Czytaj dalej

środa, 12 listopada 2014

Szminka (a raczej próbka x4) Ultra Color Bold Avon | PREZENTACJA

Hej:)

Tydzień mnie nie było, zrobiłam sobie mały urlop, który i tak przechorowałam:/ Jednak dziś wracam do Was z prezentacją próbek szminki Ultra Color Bold od Avonu. Tylko prezentacją, ponieważ chcę te szminki jeszcze ponosić, lepiej się z nimi zapoznać, aby ich recenzja była jak najbardziej rzetelna. 

Wybór kolorów tej serii bardzo mi się podoba, ale niestety nie jestem pewna jakości szminek, dlatego więc postanowiłam najpierw zamówić próbki. Skusiłam się na 4 kolory:) Wybrałam odcienie, które najbardziej przypadły mi do gustu: jasny koral, jasny róż, czerwień w ciepłym odcieniu oraz w zimniejszym, trochę wpada w ciemny róż:) Popatrzcie na swatche:


 Tak to wygląda w jaśniejszym świetle:
























Swatche przetarte raz wacikiem nasączonym płynem do demakijażu oczu i ust. Szału nie ma. Jak widać, ciemniejsze szminki bardziej "wżarły się" w skórę.

























Poniżej prezentacja szminek na ustach i pierwsze wrażenia:)

Bright Nectar










Niestety podkreśla suche skórki. Kolorek jest bajeczny, ale chyba ciężko mi będzie zrobić recenzję tej próbki. Trudno ją rozsmarować na ustach, maże się niemiłosiernie. Może będę ją nosić w domu podczas wolnego dnia, bo raczej w świat z nią nie pójdę:/ 

Peony Pop










Śliczny lalkowaty róż:) Jeśli chodzi o aplikację to wygląda to lepiej niż w przypadku poprzedniego odcienia. Mimo wszystko suche skórki nadal trochę widoczne, ale chyba wypróbuję ją do pracy, zobaczymy, jak się będzie nosić:)

Red Extreme




















(wybaczcie mi niedokładnie pomalowane usta)


Z tym odcieniem zdecydowanie lepiej się pracowało. Miałam wrażenie, że maluję usta szminką o przyjemnej, kremowej konsystencji. Suchych skórek nie widać:)

Berry Bold























Kolor tej szminki najbardziej mnie intrygował. Jest to ciemna czerwień, która wpada jakby w róż... Efekt jest super:) Myślę, że w tym kolorze jest mi korzystniej, co myślicie?? Co do konsystencji sprawa ma się bardzo podobnie, jak w przypadku odcienia Red Extreme.

Tak się prezentuje cała czwórka. Niedługo przyjdzie czas na recenzję;)

Do zobaczenia w kolejnym poście! :)

Czytaj dalej

środa, 5 listopada 2014

Mikołajkowe rozdanie:)

Witajcie:)

Przygotowałam dla Was skromne rozdanie:) Do zgarnięcia jest zestaw kosmetyków - niektóre z nich są nowe, niektóre kupione dawno, ale nie używane lub użyte w niewielkim stopniu, chciałabym, żeby znalazły nowy dom, bo leżą i się marnują, a może którejś z Was się przydadzą:) Oto cały zestaw:



Astor, BB Cream nr 100 Ivory: użyty 2-3 razy, kolor jest dla mnie za ciemny.
Mydło marsylskie z oślim mlekiem i winogronem: produkt całkowicie nowy
Pojedyncze cienie do powiek: Paese Kaszmir, Hean nr 240 Navy, Sensique nr 136: zeswatchowane:)
Laminaria mikronizowana Zrób Sobie Krem: 5ml - nowa
Glinka biała porcelanowa Zrób Sobie Krem - nowa

Konkurs trwa od 5 listopada do 5 grudnia. Zrobię wszystko, żeby wyniki pojawiły się 6 grudnia, tak, aby sprawić komuś mikołajkową niespodziankę;) Jeśli mi się nie uda to wyniki pojawią się na blogu najpóźniej 8.12.

Aby wziąć udział w rozdaniu trzeba spełnić dwa warunki: być publicznym obserwatorem bloga Aleja Kosmetyczna oraz polubić fanpage na Facebooku (KLIK). Możecie zdobyć 2 dodatkowe losy dzięki:
- wstawieniu podlinkowanego baneru na swoim blogu - 1 los
- obserwacji bloga Aleja Kosmetyczna na Bloglovin (KLIK) - 1 los

Proszę o zapoznanie się z regulaminem:

1. Organizatorem konkursu jest Maddie Ann, autorka bloga Aleja Kosmetyczna.
2. Konkurs trwa miesiąc, od 5. listopada do 5. grudnia do godziny 23.59.
3. Wyniki ogłoszone zostaną w nowym poście na blogu Aleja Kosmetyczna w ciągu 3 dni od daty zakończenia konkursu.
4. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mailową. Jeśli nie otrzymam odpowiedzi w ciągu 3 dni od daty wysłania wiadomości, wylosuję innego zwycięzcę.
5. Dodanie banera do bloga daje 1 dodatkowy los. Dołączenie do grona obserwujących na Bloglovin daje 1 dodatkowy los. W sumie można zdobyć 3 losy.
6. Wysyłka na terenie Polski, pokrywam jej koszty.
7. Udział w losowaniu wezmą te osoby, które spełnią warunki: dodanie bloga do obserwowanych oraz polubienie fanpage'a na Facebooku.
8. Zastrzegam sobie prawo do wykreślenia z listy biorących udział w kolejnych rozdaniach osób, które po zakończeniu konkursu cofną swoją obserwację.
9. Każdy, kto bierze udział w losowaniu, akceptuje jego regulamin.
10.  Konkurs nie podlega ustawie z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr. 4, poz. 27 z późn. zm.)

Wzór zgłoszenia:

Obserwuję jako:
Lubię FB jako:
Baner: TAK/NIE (link)
Obserwacja na Bloglovin: TAK/NIE (nick)
E-mail:

Zgłoszenia podawajcie w komentarzach:)

Zapraszam do zabawy:)
Czytaj dalej

poniedziałek, 3 listopada 2014

Makeup Revolution I heart Chocolate - czekoladowa paleta do makijażu | RECENZJA

Hej:)

Czekaliście, wiem:) I doczekaliście się recenzji palety I heart Chocolate od Makeup Revolution:) Może dla niektórych z Was będzie dziwne, że robię recenzję po tygodniu od otrzymania produktu, ale używałam jej codziennie, mazałam sobie ręce, sprawdzałam, malowałam moją mamę itd. Była w ruchu cały czas i jak najbardziej mogę już coś o niej powiedzieć:)

Paleta wygląda jak tabliczka czekolady i to bezsprzecznie przyciąga wzrok:) Mało tego, kiedy przyłożymy nos do palety, wyczujemy bardzo delikatną i słodką woń czekolady:) Nie jest to zapach typowej mlecznej czekolady do zjedzenia, jest on bardziej sztuczny, ale nadal przyjemny:) Do palety dołączona jest dwustronna pacynka:)

Każdy cień ma swoją nazwę. Jak widać genialnym wprost pomysłem jest umieszczenie dwóch najczęściej używanych cieni w większej dawce:) Nie wiem, jak Wy, ale w moim przypadku beż to najbardziej "ruchliwy" cień;) 




Mamy tu cienie matowe, perłowe oraz z drobinkami, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Wśród matowych cieni mamy beż, 2 jasne brązy, ciemniejszy brązowy w ciepłym odcieniu, najciemniejszy brąz, na palcu wygląda prawie jak czarny (co za chwilę zobaczycie:)) oraz jasny róż. Perłowe cienie występują przeważnie w różnych odcieniach złota, a wśród tych z drobinkami mamy fiolety i bardzo ciemną zieleń:) Dla mnie dobór kolorów jest bardzo interesujący:)

Czas na swatche:) Miłego oglądania:)



You Need Love: matowy beż,
Piece Me Together: matowa zieleń? W momencie otwarcia widzimy ciemną, nasyconą zieleń ze złotymi drobinkami, jednak po roztarciu na skórze cień przybiera prawie czarny kolor:) Prawdziwy kameleon:)
One More Piece: matowy jasny brąz,
Love Torn: bardzo ciemny fiolet ze złotymi drobinkami - w tym cieniu drobinki są najgrubsze i najgęściej upakowane - kiedy patrzymy na paletę ten właśnie cień od razu rzuca się w oczy:)



Stolen Chocolate: bardzo ciemny chłodny brąz, można powiedzieć, że takie... błotko:)
Thank Friday: najjaśniejszy matowy brąz,
More!: jasne perłowe złoto,
Pleasure Girl: ciemny brąz w ciepłym odcieniu, matowy.



Meet Chocolate: bardzo jasny, lalkowy róż:) świetnie komponuje się z fioletem poniżej:) jedyny średnio napigmentowany cień w palecie, ale jak się nałoży go odrobinę więcej niż normalnie, to ładnie go widać i trzyma się cały dzień:)
Unforgivable: ciemny, zimny fiolet z różowymi drobinkami:)
Love Divine: ciemny brąz, odcień wpadający w miedź, perłowy,
Smooth Criminal: znów perła, jasny brąz:)



Chocolate Love: kolejne perłowe złoto. Czym się różni od podobnego cienia More! ? Tutaj mamy więcej złota w złocie:)
You need More: kolejny perłowy brąz:)
What A Way to Go: cieplutki fiolet z różowymi i niebieskimi drobinkami (mam nadzieję, że to widać na swatchu!)
Endorphines Ready!: prawdziwa perła do rozświetlania:)

Tak się prezentuje cała szesnastka:) Co do jakości to cienie są o zdecydowanie lepsze od innej palety MUR Iconic 3 (TUTAJ prezentacja palety). Często spotykałam się z opinią, że cienie w Iconic 3 się osypują. Na początku nie widziałam problemu, jednak w miarę dłuższego stosowania zauważyłam, że niektóre z nich mają tendencję do lądowania na policzku:) Ale na szczęście w niewielkich ilościach. Przy I heart Chocolate nie ma takiego problemu. Nie zauważyłam, żeby się prószyły i osiadały na skórze pod okiem. Mało tego - cienie utrzymują się na powiece cały dzień. Zazwyczaj maluję się rano między 8-11, makijaż zmywam około godziny 23 i aż mi go szkoda usunąć, bo oko wygląda tak, jakby było umalowane przed chwilą:) Jestem z nich bardzo zadowolona:)

Bardzo lubię matowe cienie w tej palecie. One nawet nie są typowo matowe - może tak wyglądają, ale mają bardzo przyjemne, miękkie i gładkie wykończenie, takie satynowe:) Ze wszystkimi cieniami jednak świetnie się pracuje, bardzo dobrze się je rozciera:)

Paleta I heart Chocolate jest w cenie 40zł. Myślę jednak, że za tak dobrą paletę to niewielka cena:) Możecie ją zakupić na przykład na stronie Ladymakeup.pl, baner poniżej przekieruje Was od razu do sklepu:
Ladymakeup

Narobiłam ochoty na czekoladkę od MUR??;)
Czytaj dalej
Obsługiwane przez usługę Blogger.