niedziela, 31 sierpnia 2014

Makeup Revolution Vivid Baked Highlighter - recenzja

Hej:) 

Ostatnio mniej mnie widać i słychać, a to za sprawą dziwnego choróbska, które mnie dopadło, jakieś przeziębienie połączone z grypą żołądkową, masakra:( Ale jest już lepiej i powoli będę nadrabiać zaległości na Waszych blogach;)

Dziś przeczytacie recenzję rozświetlacza firmy Makeup Revolution w odcieniu Peach Lights kupionym na Cocolita.pl za jedyne 15 złotych. Mam nadzieję, że ta firma Wam się jeszcze nie znudziła, bo mnie chyba nigdy:) Rozświetlacz prezentowałam już w Nowościach z Makeup Revolution, ale dziś zaprezentuję go również na policzku:) Jeśli jesteście go ciekawe, zapraszam do dalszej części wpisu:)

Rozświetlaczy kiedyś nie używałam w ogóle, uważałam, że nie były mi potrzebne, ale gdy pierwszy raz  spróbowałam kosmetyku rozświetlającego kości policzkowe, natychmiast się zakochałam! Nie wyobrażam sobie mojej kosmetyczki bez niego, bo dzięki niemu twarz wygląda na świeżą i wypoczętą:)

Kiedy wzięłam do ręki wypiekany rozświetlacz od Makeup Revolution oczom własnym nie mogłam uwierzyć, że jest on aż taki duży:) Spodziewałam się mniejszego, takiego o wielkości standardowego różu do policzków. No cóż, więcej przyjemności ze stosowania:)


Opakowanie wygląda na bardzo eleganckie, ale niestety nie jest zbyt odporne na zarysowania. Widać to trochę na zdjęciach. Wystarczy włożyć do kosmetyczki, ponieść ją przez chwilę, w tym czasie kosmetyki się trochę przemieszczają i trą o siebie i nowa ryska na wieczku gotowa. Szkoda, ale cena kosmetyków MuR jest dość niska, więc nie spodziewałam się opakowania rewelacyjnej jakości.


Kolor wpada w bardzo jasny metaliczny róż. Spodziewałam się bardziej wpadającego w ciepłe, złote tony odcienia, albo czegoś typu "rosegold". A tu na palcu mamy bardziej "rose" niż "gold". Trochę się przeraziłam, ale potem stwierdziłam, że ten kolor wcale taki zły nie jest:) Szkoda tylko, że średnio się nadaje do rozświetlenia środkowej partii czoła, nosa czy miejsca nad górną wargą, może przy cerach, które preferują podkłady w odcieniu różowym będzie się lepiej do tego sprawdzał:)

Oczywiście na palcu prezentuje się na mocniej napigmentowany, jednak żeby go było widać na policzku, to muszę trochę pojeździć po nim pędzlem:) 

Na skórze prezentuje się tak:


Używam go najczęściej wtedy, kiedy w makijażu oka wykorzystuję fiolety i róże - ładnie się komponuje z takimi kolorami:)

Co do wytrzymałości jestem bardzo zadowolona, nie schodzi po dwóch godzinach od nałożenia. Po całym dniu widać go bardzo ładnie na skórze, nie tak mocno, jak na początku, ale da się bez problemu zauważyć delikatną różową poświatę na policzku:) Jak za cenę 15zł mogę kupić tak dobry rozświetlacz, to jak najbardziej jestem za!:)

Jak widzicie jest to kolejny produkt od MuR, który skradł moje serce;) Rozświetlacz otrzymuje 5/6 gwiazdek:) Jedną odjęłam za opakowanie i za to, że nie mogę nim rozświetlać innych partii twarzy niż szczyty kości policzkowych.


Lubicie rozświetlacze? Kto już próbował Vivid Baked Highlighter? Dajcie znać w komentarzach:)


Czytaj dalej

wtorek, 26 sierpnia 2014

Olej z róży piżmowej - ratunek dla przesuszonej skóry! - recenzja

Witajcie:)

Dziś przeczytacie kilka słów oleju z róży piżmowej firmy L'orient - ciężko mi było znaleźć recenzję tego produktu, mimo tego, po zapoznaniu się ogólnymi właściwościami, postanowiłam go wypróbować.


Jak działa olej z róży piżmowej?

Róża piżmowa, zwana też muszkatołową lub rdzawą, to dość często spotykana roślina, w Polsce również. Ma bardzo szerokie zastosowanie w kosmetologii. Olej tłoczy się najczęściej z nasion i taki olej jest bardzo cenny dla skóry. Dlaczego?

  • obecność NNKT działa mocno regenerująco na warstwę hydrolipidową skóry, odbudowuję ją, co sprawia, ze nawilżenie skóry pozostaje na dobrym poziomie, jest ona wygładzona, a bakteriom trudno się przedostać wgłąb skóry,
  • flawonoidy - rewelacyjne przeciwutleniacze, chroniące przed zmarszczkami powodowanymi działaniem wolnych rodników, mają właściwości przeciwzapalne (m.in. hamują aktywność histaminy, która odpowiedzialna jest za wystąpienie reakcji alergicznej), zabliźniające, regenerujące, uszczelniające naczynia krwionośne - jeśli chcecie się dowiedziec o związkach flawonowych czegoś więcej odsyłam do artykułu: Które przeciwutleniacze są najskuteczniejsze? Flawonoidy- część 2: KLIK,
  • Witamina A - zbawienna, gdy chcemy zregenerować naskórek, działanie przeciwzmarszczkowe (przeciwutleniacz, pobudza aktywność firoblastów, co wpływa na tworzenie kolagenu), rozjaśniające, łagodzące (blizny, poparzenia),
  • Witamina C - przeciwutleniacz, działanie rozjaśniające przebarwienia, delikatnie złuszczające, wzmacniające ściany naczyń włosowatych,
  • Witamina E - "witamina  młodości", wzmacnia naskórek, hamuje powstawanie przebarwień, które powstają  w wyniku utleniania grudek tłuszczu (działanie przeciwutleniające), przydatna przy problemach z trądzikiem.

 

 Komu polecany jest olej z róży piżmowej?

  • osobom z suchą, wrażliwą, łuszczącą się skórą,
  • tym, którzy męczą się z bliznami, czy to po operacji, czy po trądziku,
  • kobietom w ciąży - jest bezpieczny, ze względu na działanie zabliźniające i odbudowujące poprawia wygląd skóry z rozstępami, przeciwdziała im też w przyszłości,
  • osobom, które borykają się z przebarwieniami,
  • posiadaczom cery naczyniowej,
  • na poparzenia słoneczne, po opalaniu.
Jestem posiadaczką cery mieszanej i naczyniowej, jednak po zimie (bo wtedy go stosowałam) chciałam postawić na porządną dawkę nawilżenia.

Zapach oleju jest ciężki do określenia, kojarzy mi się z mieszanką świeżo zaparzonej melisy z nutą wypalonych papierosów. Przyjemny nie jest, aczkolwiek w ogóle nie przeszkadzał mi, kiedy go używałam.

Olej fantastycznie nawilża skórę. Z pewnością przyda się tym, którzy męczą się z wysuszoną, swędzącą cerą. Poleciłabym go nawet dla skóry atopowej lub z łuszczycą. Przy mojej mieszanej skórze także świetnie się sprawdził, ale tylko przez pierwsze 3 miesiące codziennego stosowania na noc. Nie obciążał jej, rano cera była wyraźnie nawilżona, gładka i nieprzetłuszczona. Po 3 miesiącach regularnego stosowania strefa T już nie chciała go tak chętnie przyjmować, po prostu chyba miała go dość, bo w tym miejscu nie wchłaniał się już tak dobrze. Za to policzki wciąż były zadowolone;) Odstawiłam go na rzecz innego oleju, ale w tym momencie znów do niego powracam - skóra znów dostała przesuszu, tym razem po lecie. I jak na razie wchłania się doskonale:)

Jeśli chodzi o rozjaśnienie plam po wypryskach, których zbyt wiele nie mam, ale jak już się coś pojawi, to zostaje po nim ślad na parę tygodni, to radzi sobie całkiem nieźle. Ostrzegam jednak przed myśleniem, ze olej z róży piżmowej podziała w tym temacie od razu - nie rozjaśni wszystkich plam w trybie natychmiastowym, nie będziemy się cieszyli rozjaśnioną skórą już po tygodniu stosowania. Jednak olej ten faktycznie skraca czas występowania plam na skórze, widać, że naskórek szybciej się regeneruje, a przy kolejnym ewentualnym wyprysku nie pojawiały się czerwone stany zapalne.

Olej ten sprawdził się u mnie na.... cienie pod oczami:) Stosując na twarz nie omijałam okolic oczu, a po jakimś czasie zauważyłam, że skóra pod nim nie straszy już tak wielkim cieniami, wyglądała na zdecydowanie zdrowszą i wypoczętą:) Przypisuję tą zasługę witaminom i flawonoidom:)

Często porównuję ten olej do arganowego - ma podobną konsystencję i zostawia podobny efekt na skórze, z tym, że arganowy mogę stosować cały czas, a olej różany aplikuję tylko wtedy, gdy moja skóra potrzebuje solidnego nawilżenia. 

Ilość 50ml jest MEGA wydajna:) Po trzech miesiącach zostało mi około połowy oleju.

Olej z róży piżmowej firmy L'orient (zakupiony w Mydlarni u Franciszka) kosztuje 48zł za 50ml i 68zł za 100ml. Pochodzi z Indii i ma certyfikat CosmeBio.

Otrzymuje on 5/6 gwiazdek:)



Znacie? Próbowaliście? Chcielibyście spróbować?:)
Czytaj dalej

sobota, 23 sierpnia 2014

Essence 3D Eyeshadow - recenzja + makijaż

Hej!

Już jakiś czas przymierzałam się do pokazania Wam podwójnego cienia Essence 3D Eyesadow w kolorze 02 Irresistible purr-ple i wreszcie się udało:) Zapraszam na recenzję, a na koniec wstawiam kilka zdjęć, żebyście mogły zobaczyć, jak prezentuje się na powiece:)



Po pierwsze: co w tym cieniu jest takiego, że postanowiłam go zakupić? KOLOR! Jest to przepiękny fiolet, który opalizuje na niebiesko, jeszcze się z takim odcieniem nie spotkałam. Obok mamy połyskujący szaroniebieski. Spójrzcie same:


Na palcu cień wygląda na dobrze napigmentowany, ale na powiece nijak nie da się odzwierciedlić tego ślicznego koloru. No cóż, nie byłabym sobą, gdybym nie poszukała sposobu na to, aby wyglądał on na powiece tak, jak w opakowaniu. I tu z pomocą przyszedł Duraline Inglota:)


Same widzicie różnicę:)

Bardzo lubię ten cień nakładać na dolną powiekę, na początku próbowałam go bez Duraline i.... okazał się totalnie do niczego. Przez pierwsze 2 godziny delikatnie go było widać na powiece, a potem znikał.

A teraz kilka zdjęć makijażu:) Przyznam szczerze, że miałam go zmyć, bo umówiłam się z chłopakiem do kina i na kolację, a wydawał mi się trochę za mocny. Mimo wszystko zostawiłam go (po prostu nie zdążyłam go zmyć) i chłopak był zachwycony ;)

W załamaniu dodałam trochę ciepłego fioletu, żeby powieka nie wydawała się płaska. Zewnętrzny kącik  podkreśliłam szaroniebieskim cieniem i roztarłam granicę między nim a fioletem. Na dole zaś postawiłam na minimalizm - dolną powiekę przeciągnęłam białym matowym cieniem, a na linię wodną zaaplikowałam czarny eyeliner, który potem bardzo delikatnie roztarłam. Na górnej powiece również zrobiłam kreskę czarnym eyelinerem. 

Makijaż będzie rewelacyjny dla oczu zielonych.





 Czy Wam również tak bardzo podoba się ten kolor, czy tylko mnie?? Zapraszam do komentowania!:)

Czytaj dalej

czwartek, 21 sierpnia 2014

Które przeciwutleniacze są najskuteczniejsze? - Flawonoidy - część 2

Witam:)

Dziś kontynuacja postów na temat przeciwutleniaczy i ich zbawiennym działaniu na naszą skórę. Tym razem zajmiemy się grupą związków o nazwie flawonoidy, które zaliczają się do grupy polifenoli. I to właśnie one wśród tej grupy są najsilniejszymi przeciwutleniaczami.

Flawonoidy to związki, które mają charakter barwników. Wśród nich występują antocyjany - barwniki w kolorze niebieskofioletowym i czerwonym. Nadają one roślinom i owocom (bo tam właśnie występują) ciemny kolor (aronia, jeżyny, śliwki, czerwone winogrona, granat...). Mamy też inne barwniki: żółte flawony, pomarańczowe flawonole i bezbarwne katechiny.

Dlaczego flawonoidy są skutecznymi przeciwutleniaczami?



Przede wszystkim dlatego, że hamują aktywność enzymów, które przyczyniają się do powstawania wolnych rodników. Weźmy taką lipooksygenazę. Jest to enzym, który prowadzi między innymi do powstania hydroperoksydów, znanych jako "truciciele komórek". Do akcji wkraczają flawonoidy i zatrzymują działanie lipooksygenazy, w wyniku czego hydroperoksydów powstaje mniej. Ponadto hamuje również oksydazę askorbową, która rozkłada witaminę C. Prowadzi to nie tylko do utrzymania jej przeciwutleniającej zdolności (bo jak wiemy witamina C jest także świetnym przeciwutleniaczem - Witaminy jako przeciwutleniacze), ale też do poprawy jej wchłanialności przez organizm, a to nam zapewni  np. wzmocnienie odporności:)

Oprócz tego flawonoidy chelatują jony metali przejściowych (np. żelaza), które też dodają swoje pięć groszy do procesu powstawania wolnych rodników.

Oczywiście działanie flawonoidów nie ogranicza się do powstrzymywania tworzenia utleniaczy. Kiedy już takie powstaną i chcą sobie ot na przykład zniszczyć błonę komórki, to wtedy redukują one ich aktywność (pod tym linkiem dowiecie się jak to robią - KLIK).

Jakie jeszcze dobroczynne działanie mają flawonoidy?


A no takie:

- przeciwzapalne (hamują przemiany kwasu arachidonowego, które przyczyniają się do powstania związków prozapalnych)
- przeciwalergiczne, przeciwbólowe i przeciwobrzękowe (hamują syntezę histaminy, odpowiedzialnej za wystąpienie reakcji alergicznych)
- wzmacniające tkankę łączną, co powoduje uszczelnienie ścian naczyń krwionośnych (hamują rozpad kwasu hialuronowego i elastyny)

Gdzie znajdziemy flawonoidy?


Związków flawonoidowych jest całe mnóstwo, bo ok. 8000, jednak tylko 500 zostało lepiej poznanych. Głównymi źródłami flawonoidów są warzywa: np. cebula, kapusta, seler, brokuły, czerwona papryka; owoce: jabłka, pomarańcze, grejpfruty, wszelkie owoce o czerwonym lub ciemnofioletowym kolorze (wiśnie, śliwki, aronia, truskawka, winogrona - mnóstwo flawonoidów, głównie resweratrol zawiera czerwone wino, borówka czernica, czarna porzeczka, a z tych bardziej egzotycznych - granaty, jagody acai czy goji), przyprawy i zioła: pietruszka, czerwony pieprz czy tymianek oraz zielona herbata.

Flawonoidów jak widać mamy pod dostatkiem, więc łatwo zadbać o to, aby nie zabrakło ich w naszym organizmie.

Nie wiem, jak Wy, ale ja już dziś jestem po dwóch filiżankach zielonej herbaty ( w tym jedna z jagodami goji - pyyyyycha!:)), a wieczorem chyba sobie strzelę lampkę czerwonego wina do kolacji.....:) Fajne te flawonoidy! :D

Kto pije razem ze mną?? (oczywiście tylko w celach zdrowotnych!) ;)
Czytaj dalej

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Lakier do paznokci Jelly Look Flormar - recenzja

Hej!

Dawno nie było nic o lakierach do paznokci:) Dziś zaprezentuję Wam emalię, której kolor już dawno mi się marzył, ale udało mi się go dorwać dopiero podczas wizyty w Krakowie na stoisku Flormaru (bo w Kielcach oczywiście tej firmy nie ma) w Galerii Krakowskiej.

Lakier ma nazwę Coral Red i koralowa czerwień to nie jest;) To jest śliczny, delikatny pomarańczowy:) Emalia ma zapewniać efekt żelowych paznokci, zawsze się śmiałam z tego "efektu" w standardowych lakierach, spróbowałam już "żelowego" lakieru z Avonu i raczej żelowego efektu nie mogłam się w nim dopatrzeć. Wydaje mi się, że jeśli ktoś obiecuje żelowy efekt, to znaczy, że lakier ma wyglądać na gęsty i musi ładnie błyszczeć. I tutaj flormarowskiemu lakierowi należą się brawa:) Lakier wygląda jak tafla na paznokciach, połysk jest rewelacyjny:)  Efekt gęstego, żelowego lakieru zapewnimy sobie po nałożeniu dwóch warstw - jedna warstwa w normalnej ilości, a druga dość gruba.

Rezultat mamy taki:



Na zdjęciu widać, że ten kolor jest mocno pomarańczowy. Tak naprawdę jest on nieco rozbielony, bardziej to widać na buteleczce:)

Lakier utrzymuje się około 3-4 dni, przy większych pracach manualnych na następny dzień może już odpryskiwać. Mimo wszystko jestem z niego zadowolona, daje fajny efekt na paznokciach i jeśli nie mam w planach prania ręcznego, mycia naczyń czy innych prac to potrafi się utrzymać 4 dni:)

Daję 5/6 gwiazdek:)


Napiszcie, czy się Wam podoba:)

Czytaj dalej

czwartek, 14 sierpnia 2014

Kosmetyczny ból, czyli kilka produktów, które mnie zawiodły

Witam!

Moje recenzje na blogu do tej pory były raczej pozytywne. Dziś jednak przeczytacie o trzech produktach, które się kompletnie u mnie nie sprawdziły.



1. Szminka Inglot nr 820 - tę firmę lubię, zawsze była zadowolona z ich produktów i jest to pierwszy kosmetyk, na którym się zawiodłam. Szminka ta ma piękny kolor i tylko tyle mogę dobrego o niej powiedzieć. Opakowanie eleganckie, myślę sobie "Solidna szminka! Musi być dobra" I co? Pomadka nie nadaje się do suchych ust. Podkreśla skórki i wchodzi w zagłębienia. Pomalowałam nią usta kiedyś przed pracą, a po 2-3 godzinach zobaczyłam w lusterku to:

Zdjęcie niewyraźne, robione na szybko i w kiepskim oświetleniu, ale mam nadzieję, że widzicie szminkę osadzoną na skórkach....
No zgroza! I pomyśleć, że w takim stanie obsługiwałam klientów!

Niektórzy pewnie powiedzą, że szminka ma nie nawilżać, tylko nadawać ustom koloru. Dla mnie jednak pomadka musi nawilżać, a przynajmniej nie wysuszać i nie osadzać się na skórkach lub w zagłębieniach! Nie po to wydaję pieniądze na szminkę, żeby dokupywać jeszcze do tego balsam nawilżający i peeling do ust i cały ten zestaw nosić ze sobą, żeby umalować usta szminką.

Z tego, co słyszałam, wiele osób chwali te szminki, jednak u mnie, jak widać, się nie sprawdziła.

3. Baza pod makijaż Kryolan Mint - firma znana i lubiana przez makijażystów, podobno ta baza też jest chwalona, ale ja jej nie pochwalę. Liczyłam na to, że zakryje moje naczynka, ale kompletnie tego nie robi. Najbardziej odpowiednia baza dla mnie powinna być bardziej kryjąca. Jak dla mnie jest to zielona woda, bezwartościowa dla skóry. Po nałożeniu jej pod podkład jest zupełnie tak jakbym nie nałożyła nic. Dlatego przestałam jej używać. Chciałam ją nawet sprzedać, ale zakrętka jest lichutka jak nie wiem i pękła. Przy tym produkcie czuję największy ból, szczególnie boli mnie mój portfel, który stracił 55zł :(




4. Wodoodporny tusz do rzęs Extra Super Lash Rimmel - makijaż oka na 3 rzęsy? Tylko z tym tuszem! Skleja, nie wydłuża, lekko pogrubia i nadaje rzęsom czarnego koloru - tyle mogę o nim napisać. Oczywiście utrzymuje się na rzęsach, ale cóż z tego, gdy wyglądają w nich beznadziejnie? 



Na zdjęciu poniżej rzęsy pomalowane tuszem z Rimmela. Na początku rzęsy są wywinięte do góry, ale po pół godzinie opadają.....


...a tutaj dla porównania tusz SuperShock z Avonu:


Tusz leży sobie spokojnie w kosmetyczce, nieużywany, nawet nie wiem co z nim zrobić, może moja mama go pokocha, choć wątpię...

Zaznaczam oczywiście, że opisane przez mnie produkty nie sprawdziły się NA MNIE, to jest moja subiektywna opinia, u innych mogą one wywołać pozytywne uczucia. Ponadto po jednym niepsprawdzonym produkcie nie zrażam się do całej marki. Z Inglota posiadam fantastyczne cienie, mam rewelacyjny fixer z Kryolanu, a Rimmel ma świetne podkłady i pomadki.

Próbowałyście tych produktów? Jeśli tak, dajcie znać, jakie są Wasze odczucia.
Czytaj dalej

środa, 13 sierpnia 2014

Wyniki konkursu:)

Hej:)

Zapraszam na wyniki konkursu, który zakończył się w niedzielę 10. sierpnia:)

Nagroda trafia do.....


..... do Edyty H.! Serdecznie gratuluję i już piszę maila:) Proszę o wiadomość zwrotną w ciągu 3 dni, jeśli jej nie dostanę, wylosuję kolejnego zwycięzcę:)

Pozdrawiam,

Maddie Ann:)

Czytaj dalej

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Przegląd szminek:)

Witam:)

Postanowiłam ostatnio trochę posprzątać w kosmetyczkach i wygrzebałam wszystkie moje pomadki. Pomyślałam, że może coś Wam wpadnie w oko, więc dziś zapraszam na przegląd wszystkich moich szminek:)
Moje pomadki są w różnych kolorach, lecz w większości są to odcienie różu.

Szminki Essence - bardzo je lubię, nie tylko ze względu na niską cenę, ale też za to, że nawilżają usta. Są półtransparentne, nie kolorują mocno ust, ale dzięki temu mogę sobie taką pomadkę wyciągnąć z torebki i pomalować usta - bez lusterka:)



Nr 52 In the Nude:


 Nr 53 All About Cupcakes:



Maybelline:

Color Whisper nr 120 Petal Rebel - "lalkowy", jasny róż, na początku obawaiłam się, że na moich ciemnych ustach nie będzie widoczne, ale niepotrzebnie:) Jest delikatna, świetna na dzień. Dla suchych ust w sam raz.


Color Sensational nr 175 Pink Punch - pigment "wżera" się w skórę i na długo zostaje na ustach. Wielki plus za masełkowatą konsystencję.


Catrice Ultimate Shine Gel nr 060 Don't Pink and Drive - róż trcohę lżejszy niż u Maybelline nr 175, również trwała i nawilżająca:)



Avon "Usta w pełni" Shimmer Peach - kolor dla mnie zbyt jasny, posiada drobinki, które po starciu koloru zostaja na ustach. Kolor szybko schodzi z ust, a ta cała perła osadza się na skórkach i w wewnętrznej części ust, co wygląda bardzo nieestetycznie. Nie kupuję już szminek z Avonu :(



 Inglot i Paese:


Inglot nr 820 - bardzo intensywny pigment, który jak dla mnie jest obłędny - typowy koral. Jednak rzadko jej używam - podkreśla skórki i zostaje w zagłębieniach ust (jak widać na zdjęciu).

Paese nr 51 - recenzja TUTAJ


Makeup Revolution Beloved - jedyna matowa szminka w mojej kolekcji. Na początku byłam tym faktem niepocieszona (sucha skóra ust), ale z czasem się przyzwyczaiłam i po użyciu peelingu do ust chętnie po nią sięgam:) (Nowości z Makeup Revolution)


Rimmel by Kate Moss Lasting Finish nr 10 - jest mega czerwona! Nie chce zejść z ust, mogę jeść i pić, a pigment nadal utrzymuje się na ustach:) jest to najtrwalsza pomadka z jaką miałam do czynienia:)


Za nic nie mogłam zrobić dobrego zdjęcia tej szmince. Na zdjęciu wychodzi ceglasto pomarańczowa, ale musicie mi uwierzyć, że jest to ciemna, bardzo nasycona czerwień. Na ustach kolor jest lepiej oddany:)


Chanel, Dior i Pupa



Pupa nr 201 - kolor początkowo wydawał mi się zbyt jasny, ale na skórze i na ustach daje piękny łososiowy odcień. Bardzo ją lubię i staram się jej używać tylko na specjalne okazje:)

Dior nr 835 - ciemny róż, bardzo elegancki odcień, chętnie sięgam po nią na co dzień, ale potrzebuję do niej balsamu nawilżającego.

Chanel Rouge a Levres nr 21 - ognista pomarańcza, nie mam odwagi jej używać na co dzień:) Ale kto wie, może wykorzystam ją do jesiennych makijaży)


I jak? Znalazłyście coś dla siebie?:)

Czytaj dalej
Obsługiwane przez usługę Blogger.