środa, 25 czerwca 2014

Manicure na niebiesko + krótka recenzja lakieru Life


Cześć:)

Mam dziś dla Was propozycję manicure idealnego na lato:) Z pewnością spodoba się osobom, które, tak jak ja, lubią niebieskości na paznokciach:) A przy okazji przeczytacie o mojej nowej lakierowej zdobyczy...No to jedziemy:)


Zdecydowałam się na lekkie ombre na paznokiach palca serdecznego i kciuka. Na te paznokcie nałożyłam też mój nowy ozdobny lakier Life (jeden z trzech lakierów, które zamieściłam w haulu - KLIK ) w kolorze niebieskim - te "drobinki" wyglądają jak potłuczone szkło!:) Może zdjęcia tego nie oddają, ale rewelacyjnie odbijają światło - wygląda to super:) Jedynym minusem tego lakieru jest to, że ciężko jest nabrać te "drobinki" na pędzelek, a sam lakier jest dość gęsty. Trzeba porządnie namieszać w buteleczce, żeby zebrać kilka tych "szkiełek", ale efekt jest rewelacyjny:)


Jeśli chodzi o trwałość to niestety głowy nie urywa. Jak widać na drugim zdjęciu lakier tworzy na paznokciu nierówną powierzchnię, a przez to łatwiej o coś zaczepić i po pięknie pomalowanych paznokciach. Jednak zakochałam się w efekcie jaki daje i mu to wykroczenie wybaczam:)

A oto lakiery, których użyłam do wykonania manicure:)


Lubicie niebieski lakier na paznokciach? Stawiacie raczej na monochromatyczny manicure czy lubicie poszaleć z kolorami? Dajcie znać w komentarzach!:)

Czytaj dalej

sobota, 21 czerwca 2014

Mój ulubiony makijaż dzienny:)

Hej:)

Dziś szybko, lekko i, mam nadzieję przyjemnie:) Postanowiłam pochwalić się moim makijażem, który gości na mojej twarzy dość często w ciągu dnia:) Zdjęć nie ma dużo, może aż tak bardzo nie oddają techniki itd., ale błagam, doceńcie mnie za wstawienie zdjęcia mojej facjaty - długo się nad tym w ogóle zastanawiałam, czy je zamieścić na blogu, zrobiłam tych zdjęć chyba z 27654, wybrałam najlepsze ze wszystkich, ale i tak mi się wydaje, że jak na bloga to jest ono mocno średnie.

Ale cóż:) Wstawiam i oto jest:)


Kolorowego szału nie ma - bardzo lubię brązy, beże, lekkie złota, uważam, że moje niebieskie oczy wyglądają w nich korzystnie:) Może się wydawać nudno, ale daleko mi do prezentowania w ciągu dnia tęczy na powiekach:) Zazwyczaj stawiam na lekkie smokey, powieka ma być muśnięta chmurką koloru, a nie z granicą cienia odrysowaną od linijki. Zawsze zaznaczam cieniem także dolną powiekę. Czasem zdecyduję się też na kreskę zrobioną eyelinerem, jak widać na zdjęciach jest ona u mnie dość wyciągnięta i nie jest to idealna kreska, jaką się powinno robić (kreska powinna być przedłużeniem linii wodnej), zrobiłam ją trochę niżej, wydaje mi się, że w ten sposób jakby wydłużam trochę oko, bo idealna kreska u mnie jakby trochę je skraca, przynajmniej tak mi się wydaje i źle się z nią czuję ;/.


Czasem zamiast eyelinera używam czarnej kredki, zaznaczam nią zwykle tylko zewnętrzną połowę linii rzęs (żeby je optycznie zagęścić) i rozcieram gąbeczką.

Co do policzków to kieruję się zasadą: albo róż, albo bronzer. Moja twarz ma małą powierzchnię, nie ma wyraźnie zaznaczonych kości policzkowych i w momencie kiedy aplikuję róż i bronzer to się robi taka dziwna plama i nie wiadomo, co to tak naprawdę jest, ale jedno wiem na pewno - jest tego za dużo. Rozświetlacz jest jednak obowiązkowy.

Jeśli chodzi o usta to jest to kwestia mojego humoru bądź mojego ubioru. Zazwyczaj smaruję usta balsamem nawilżającym i idę w świat, ale czasem mam ochotę na mocniejszy kolor - tutaj postawiłam na ciemny róż, bo czerwień na ustach mi się znudziła.

Jakich kosmetyków użyłam do zrobienia tego makijażu?


Oczy:

Baza pod cienie Paese
Jasnoróżowy cień z paletki Berry Love Avon
Matowy brązowy cień z palet Sleek Storm
Biały i beżowy cień z paletki Brights Catrice
Eyeliner Maybelline Lasting Drama
Tusz do rzęs 2000 Calorie Max Factor przeczesany szczoteczką tuszu Super Shock Avon

Twarz:

Podkład 123 Perfect Bourjois odcień 51 Light Vanilla
Korektor w kremie Inglot nr 66
Kamuflaż w kremie Catrice odcień Ivory
Róż Essence Satin Blush (numer się starł :/)
Puder rozświetlający Avon
Puder półtransparentny Paese odcień 1A ciepły beż

Usta:

Balsam oliwkowy do ust Ziaja
Szminka Dior, ale jaki odcień i jaka seria tej szminki to nie mam zielonego pojęcia, bo opakowanie wyrzuciłam:(

Mam nadzieję, że się Wam podoba:) Postaram się wrzucić niebawem jeszcze kilka innych propozycji makijażu:)

Baj! :)
Czytaj dalej

środa, 18 czerwca 2014

Antycellulitowy peeling DIY :)


Witam!:)

Dziś pochwalę się moim własnoręcznie robionym peelingiem przeznaczonym do walki z cellulitem:) Peeling nie tylko ujędrnia, ale też świetnie nawilża...:) Dlaczego? Za chwilę się przekonacie:)

1. Na początek rozbijam w ściereczce sól morską. Jak widać na zdjęciu jest ona gruba, raczej do peelingu się nie nadaje. Sól rozbijam... zwykłym młotkiem:)


2. Kiedy sól jest już wystarczająco drobna wsypuję ją do miski.

3. Następnie niewielką ilość masła shea rozgrzewam w kominku do aromaterapii.


Masło zaczyna się topić...


O! Przy okazji pochwalę się moim kominkiem :)


A masło w tym czasie dalej się topi...


I już mamy całkowicie stopione masło:)


4. Dolewam stopione masło do soli.


5. Potem dodaję kilka kropel dowolnego oleju. Szczególnie polecam olej macadamia - na cellulit jest świetny:) Ja akurat tego oleju pod ręką nie miałam, ale użyłam równie dobrego oleju ze słodkich migdałów.


6. Czas na olejki eteryczne!:) Najpierw dodaję 2-3 krople olejku cynamonowego - świetnie rozgrzewa i pobudza krążenie.

7. Następnie dolewam około 5-6 kropel oleju grejpfrutowego, który ma działanie ujędrniające i w dodatku pięknie pachnie:)


8. To już wszystkie składniki. Wystarczy to teraz wymieszać:)


Porcja widoczna na zdjęciu jest porcją jednorazową, wystarczy na uda i pośladki:)

Peeling przygotowuję na 1 lub 2 porcje, tak, żeby był "na świeżo", jeśli coś zostaje nie przechowuję tego w lodówce, masło zamarza i trzeba w nim dłubać:) Wystarczy ciemne i chłodne miejsce:) Jeśli robię porcję większą to olejki eteryczne dodaję przed samą aplikacją - wolę, żeby to było świeże:)

Peeling świetnie nadaje się także do całego ciała:) Możemy kombinować ze składnikami, np. do skóry przetłuszczającej się z trądzikiem możemy użyć oleju lawendowego, z tymianku lub z drzewa herbacianego a zamiast oleju macadamia - olej arganowy lub jojoba, do suchej - olejek eteryczny różany i olej arganowy lub avocado. Do twarzy absolutnie nie polecam - będzie zdecydowanie za gruby.

Na cellulit jest też dobry olejek eteryczny z imbiru, więc możemy zastąpić nim olejek cynamonowy:)

Jedną z najlepszych rzeczy w tym peelingu jest to, że po zmyciu soli nie muszę się smarować balsamem. Masło shea wraz z olejem ze słodkich migdałów tworzą nawilżającą powłokę na skórze. Dla mnie jest to rewelacyjne wyjście, gdyż często dopada mnie leń i po prysznicu po prostu nie chce mi się maziać balsamem:) Ponadto mamy peeling własnej roboty - wiemy, co jest w składzie, nie musimy bać się szkodliwych składników, które tak chętnie są dodawane do kosmetyków:)


Jeśli ktoś ma wyjątkowo wrażliwą skórę proponuję zrezygnować z olejków eterycznych. W szczególności cynamonowy jest mocny i może podrażnić. Sama sól morska dobrze ujędrnia, a olej macadamia zwalcza cellulit:)

Produkty do peelingu zakupiłam w Mydlarni u Franciszka, mają tam nawet specjalną, już rozdrobnioną peelingową sól, na którą się czaję, bo pozwoli mi ona zrezygnować z pierwszej czynności w przepisie i tym samym przyspieszyć produkcję peelingu:)

Liczę, że zachęciłam Was do wypróbowania receptury:) Może macie jakieś własne przepisy na kosmetyki? Pochwalcie się:)
Czytaj dalej

niedziela, 15 czerwca 2014

Malinowy balsam do ust Bielenda - recenzja


Cześć!


Po ostatnim haulu (KLIK) pojawiły się prośby o recenzję balsamu do ust z Bielendy. I oto jest! :)

Co obiecuje producent?



Chyba nie jest to balsam koloryzujący do ust, choć na początku tak wywnioskowałam. Do wyboru są trzy wersje: leciutko pomarańczowa brzoskwinia, delikatnie różowa malina i czerwonawa wiśnia. Myślałam, że nadadzą trochę koloru ustom, no bo po co by robili 3 wersje kolorystyczne?

Brzoskwinię ucięło, jest to lekko pomarańczowy kolor:)

Jednak tak się nie stało. Zdecydowałam się na malinę ze względu na kolor (bo jeśli chodzi o zapachy to chętnie bym przygarnęła wszystkie) - niezbyt mocny, jasny róż. I co? Koloru nie ma.... Same oceńcie:

To mój naturalny kolor ust:

A oto usta posmarowane balsamem:

Mój naturalny kolor ust jest trochę ciemniejszy i chyba przez to nie widać koloru, efekt jest taki jak po nałożeniu zwykłego balsamu. Mimo to z chęcią wypróbuję obydwie pozostałe wersje, żeby sprawdzić, czy to wina moich ust, czy faktycznie kolor balsamu kompletnie nic tu nie znaczy, bo i tak żaden z nich nie nadaje ustom odcienia jaki "reprezentuje".

Produkt trzeba porządnie ścisnąć, żeby wydobyć go z tubki, ale nic to:) Kiedy go już wyciśniemy naszym oczom ukazuje się balsam w kolorze różowym. Na pierwszy rzut oka wydaje się gęsty, ale po nałożeniu go na usta jest bardzo leciutki:)


Co do samego działania balsamu - rewelacja. Nie klei się i świetnie nawilża, skórek po nim nie ma. Konsystencja jest lekka, dobrze się go rozprowadza na ustach - sama przyjemność z używania. No i ten zapach malin...:) Szkoda, że nimi jeszcze nie smakuje:)

Jest to fajna, owocowa alternatywa dla balsamu oliwkowego z Ziaji, który jest moim numerem 1, jeśli chodzi o nawilżanie ust. Konsystencja jest dość podobna, choć wydaje mi się, że Ziaja jakby trochę bardziej "wchodzi" w skórę ust, lepiej się z nią "stapia", lepiej się wchłania, choć z tego balsamu z Bielendy raczej nie zamierzam z tego powodu zrezygnować, bo ten też całkiem nieźle sobie radzi z nawilżaniem ust:)

Moja ocena?


Daję 5/6 gwiazdek, jedną odjęłam za brak koloru na ustach....

Mam nadzieję, że recenzja okaże się pomocna:)

I jak? Zachęciłam czy obrzydziłam?:)
Czytaj dalej

czwartek, 12 czerwca 2014

Haul po raz pierwszy! :)

Hej!

Dziś przychodzę z efektem moich kosmetycznych połowów. Mam nadzieję, że znajdziecie tu parę ciekawych rzeczy:) Więc do dzieła:)

Lakiery Life, Superpharm, 4,99 sztuka, dwa z nich posiadają drobne elementy, które wyglądają jak potłuczone szkło - bardzo mi się spodobały, trzeci ma zielone płatki. Niestety już widzę, że konsystencja jest ciężka, a na pędzelek nabiera się mało drobinek, nie rokują dobrze, mimo tego, że przepięknie wyglądają w buteleczce. A jak bedą się prezentowały na paznokciach? Być może napiszę o tym osobnego posta:)



Utwardzacz akrylowy z Paese, ok. 17 zł, lecz jeśli się kupi lakier to dowolna odżywka jest 30% taniej, nie pokusiłam się o lakier i zapłaciłam normalną cenę. Poprosiłam o najmocniejszy, najbardziej utwardzający i właśnie ten pani sprzedawczyni mi poleciła:) zweryfikujemy sprawę ;)

Pytałam o boxy, niestety ich nie mają w tym miesiącu:(


Baza pod cienie Paese, 19,90, chodzą słuchy, że dobra, więc się pokusiłam i ja:)


Zalotka Essence , ok 13zł, jako że swą zagubiłam, to kiedy zobaczyłam piękniusią zalotkę w kolorze fioletowym, zapiałam z zachwytu i spakowałam do koszyka:)


Oliwkowy balsam do ust Ziaja - moja  miłość, zakupiona już po raz drugi. Wygładza i zmiękcza, po nim znikają moje skórki:)


Balsam do ust Bielenda koloryzujący - największa niespodzianka, jestem go bardzo ciekawa:) Już spieszę donieść że przecudownie pachnie malinami...:) Są jeszcze dwie wersje: brzoskwiniowa i wiśniowa, ale przy wyborze kierowałam się raczej kolorem, jaki balsam ma dać na ustach - malinowy jest w miarę neutralny, taki lekko różowy:)


Żel antycellulitowy z centellą i kofeiną Bingo Spa - produkt, z którym wiążę największe nadzieje. Było mi potrzebne coś do body wrappingu - postawiłam na Bingo Spa, pracowałam na tych produktach w salonie kosmetycznym i całkiem dobrze je wspominam. Z początku myślałam o L-karnitynie, ale cena mnie przeraziła (ok. 80zł), zakupiłam więc taki żel, cena ok. 30zł. Konsystencja przyjemna, bardzo świeży, trochę miętowy zapach. Niestety w składzie są parabeny, ale i tak się skusiłam:)



Jeśli coś mi się bardzo spodoba albo mocno podpadnie to na pewno opiszę to na blogu:)

Niektóre zdjęcia mają średnią jakość - przepraszam, to aparat telefonu, liczę jednak, że nie popsuję Wam oczu;)

Testowałyście te produkty? Co o nich sądzicie? Zapraszam do komentowania:)
Czytaj dalej

piątek, 6 czerwca 2014

Na jakie zabiegi kosmetyczne warto się wybrać przed latem?

Witam!

Zbliża się długo wyczekiwane lato, wielu z Was pewnie przygotowuje się już do wakacji. Wielu z Was pewnie chce się cieszyć podczas nich zadbaną cerą i sylwetką. Przygotowałam zatem posta na temat zabiegów kosmetycznych, z których warto skorzystać przed latem.

Skóra twarzy

Jeśli chcecie dobrze przygotować cerę przed latem polecam wybrać się na zabieg złuszczania kwasami. Pełna seria powinna zawierać 4-6 zabiegów w odstępie jednego tygodnia i najlepiej zacząć już wiosną, w marcu lub kwietniu. Tak, wiem, jest już za późno na pełną serię, ale nic straconego:) Wszystko oczywiście zależy od typu skóry i efektu jaki chcemy uzyskać, ale jest jeden rodzaj kwasu, którego możemy użyć już teraz - kwas migdałowy. Jest na tyle delikatny, że może być zastosowany na skórę naczyniową i na tyle bezpieczny, że możemy sobie go zafundować nawet latem, ponieważ nie uwrażliwia skóry na promienie słoneczne (co inne kwasy czynią). Nie musi być to seria 4-6 zabiegów, wystarczą tak naprawdę 3. Trzeba będzie przed samym wyjazdem odczekać co najmniej tydzień (szczególnie jeśli wyjeżdżamy tam, gdzie słońce świeci mocniej niż u nas). W przeciągu tego tygodnia konieczne jest stosowanie kremu z wysokim filtrem, SPF 50 zaraz po zabiegu (który kosmetyczka i tak nam zaaplikuje:)), potem możemy zejść do SPF 30. Ważne jest to, żeby po kwasach nie robić makijażu. Mnie pomalowanie rzęs tuszem na drugi dzień krzywdy nie wyrządziło, jednak przy próbie jego zmycia skóra szczypała i piekła. Kontakt z chusteczką dla niemowlaków nie był wtedy przyjemny:( Kolejnego dnia wszystko już było ok, mogłam się normalnie malować i zmywać:)

Jak u mnie sprawdził się zabieg złuszczania kwasami? 
Zrobiłam 2 zabiegi, tydzień po drugim już się opalałam. Dzięki tego typu złuszczaniu moja skóra na twarzy nareszcie się opaliła, co zazwyczaj idzie jej bardzo opornie, bo ja się opalam "gradientowo": im niżej tym skóra lepiej łapie słońce:) I co najlepsze, opalenizna nie była bardzo mocna - była delikatna i, najważniejsze, równomierna.

 

A co z ciałem?


"Jeju! Miesiąc do wyjazdu na Kanary, a ja wyglądam jak baleron z cellulitem widocznym z odległości kilometra!"  

Znacie to? Bo ja tak, z wyjątkiem tego, że nie wyjeżdżam na wyspy Kanaryjskie:) Oczywiście żadne zabiegi nie zlikwidują cellulitu w 100 procentach, jeśli nie postawimy na zdrowe odżywianie i nie ruszymy tyłka, żeby pozbyć się nadmiaru tłuszczyku:) Uwierzcie mi - ruch działa. Kiedyś pracowałam w salonie kosmetycznym, ok. 4km od centrum Kielc, po pracy rzadko wsiadałam do autobusu - szłam piechotą, takim trochę szybszym, ale równomiernym krokiem. Bardzo lubiłam te spacery, a pokochałam je w momencie, kiedy zauważyłam, że skóra  nie świeci takim wielkim cellulitem i jest bardziej jędrna.

No cóż, nie wszyscy mają możliwość uprawiać sport lub po prostu tego nie lubią - rozumiem, bo ja też nie należę do fanek aktywności fizycznej, oprócz tańca i maratonu po sklepach:) Chcę w ten sposób pokazać, że nie musimy zaczynać uprawiać nie wiadomo jak ciężkiego sportu i kupować nie wiadomo jak drogiego sprzętu - wystarczy wysiąść z autobusu 2 przystanki wcześniej, a zamiast na piwo, pójść z przyjaciółmi potańczyć:) To może pomóc, choćby nawet w osiągnięciu dobrego humoru i samopoczucia:) Przynajmniej mi to pomaga:)

Dygresja nadzwyczaj mi się udała, ale wróćmy teraz do tematu. Możemy sobie bardzo pomóc zabiegami wyszczuplającymi, ujędrniającymi i antycellulitowymi.

Co polecam?
  • Bańka chińska - zabieg bardzo popularny, nawet skuteczny, ja preferuję go robić sobie sama - kontroluję ból, bo zabieg niestety boli (choć z każdym kolejnym zabiegiem ból się zmniejsza), tym bardziej, kiedy cellulit jest bardziej zaawansowany;
  • Body wrapping - owijanie ciała folią spożywczą naprawdę daje świetne rezultaty, jeśli tylko robimy to regularnie. Podobno są spektakularne efekty przy systematycznym owijaniu bez diet czy uprawiania sportu. Ciężko mi w to uwierzyć, wydaje mi się, że taki zabieg jest świetnym dodatkiem do zdrowego stylu życia, pomaga ujędrnić skórę, a dzięki składnikom aktywnym z preparatów, które aplikujemy pod folię, cellulit może być trochę mniej widoczny, ale nie w 100 procentach!;
  • Ultradźwięki - wtłaczanie preparatów antycellulitowych za pomocą ultradźwięków też może nam pomóc;
  • Mezoterapia mikroigłowa - kosmetolog za pomocą małych igiełek (najczęściej jest to rolka z igiełkami) nakłuwa newralgiczne partie ciała i wprowadza koktajle ze składnikami, które mają pobudzić krążenie, zmniejszyć opuchliznę i ujędrnić skórę (np. L-karnityna, kofeina, ekstrat z miłorzębu japońskiego...). Dzięki nakłuciu składniki te dostają się trochę głębiej, ponadto samo nakłuwanie skóry pobudza procesy regeneracji - skóra staje się bardziej elastyczna i jędrna, widoczność cellulitu jest mniejsza;
  • Endermologia - to taki masaż wykonywany za pomocą specjalnej głowicy, która ma w środku dwie rolki, dodatkowo głowica zasysa masowany fałd skórny. Zabieg poprawia ukrwienie skóry i pomaga pozbyć się toksyn z organizmu. Do zabiegu zakłada się specjalny kombinezon, ma on na celu ułatwić poślizg rolek. Nie próbowałam tego, ale może kiedyś się skuszę, bo brzmi fajnie:)
Źródło: http://www.klinikapiekna.eu/endermologia.html

 A co można zrobić w domu?
  • Szczotkowanie ciała - można zakupić do tego specjalną szczotkę albo potraktować się szczotką do włosów. Tak! Miałam kiedyś szczotkę, którą już chciałam wyrzucić, ale odkryłam, że całkiem dobrze pobudza krążenie i ujędrnia skórę:) Po takim masażu aplikowałam sobie jakieś serum antycellulitowe albo olejek macadamia:) I efekty faktycznie były widoczne już po drugim czy trzecim użyciu:)
  • Peelingi - najlepiej solne, dzięki nim martwy naskórek zostaje usunięty, a więc każdy balsam czy olejek lepiej się wchłania, no i ujędrniamy też w ten sposób skórę;
  • Kąpiele - sól morska, borowina - pomagają usuwać toksyny, a to ważne przy wyszczuplaniu sylwetki;
  • Body wrapping - szczerze mówiąc wolę go wykonać sama w domu, używam do tego zazwyczaj błota z morza martwego - delikatnie mrowi w skórę, czasem dodaję też kroplę olejku eterycznego cynamonowego, wtedy działanie jest mocniejsze:) 
  • Bańka chińska - jeśli się nie boimy i trochę na tym znamy, masaż bańką można wykonać samodzielnie w domu.

Cóż, sposobów na ujędrnienie sylwetki w miesiąc jest kilka, trzeba się tylko zdecydować, który będzie dla nas najlepszy. Oczywiście zabiegi w salonie muszą być poparte pielęgnacją domową, piciem dużej ilości wody czy zrezygnowaniem z soli, która zatrzymuje wodę w organizmie. Wtedy najprawdopodobniej wyniki będą naprawdę zadowalające, a na wakacjach będziemy się cieszyć zadbaną cerą i sylwetką. 

Ja też zaczynam swoje przygotowania do lata:) A Wy?

DO DZIEŁA KOCHANE! (nie "kochani", bo raczej faceci nie zmagają się tak z cellulitem jak my, niestety.)


Czytaj dalej
Obsługiwane przez usługę Blogger.