Cześć:)
Dziś zero kosmetyków. Opowiem Wam dlaczego właśnie dziś, zaraz po przeczytaniu tego posta, powinnyście iść do łazienki i przebadać sobie piersi.
Ja wiem, miesiącem walki z rakiem piersi był październik, ale kompletnie mam to gdzieś, piersi powinny być badane zawsze i zawsze powinno się o tym przypominać. Ja swoje guzki wyczułam w 2013 roku i zanim się zdecydowałam na USG minęło kilka dobrych miesięcy. Początkowo wyczułam mały guzek, potem jakby zniknął, potem znów się pojawił i tak kilka razy. Chciałam się wybrać do ginekologa, żeby pomogła mi (mój ginekolog jest kobietą;)) je przebadać, bo nie umiałam obiektywnie ocenić, czy coś w tych piersiach jest czy jednak nie. Ale oczywiście przy każdej wizycie kompletnie o tym zapominałam, a sama ginekolog też tego nie proponowała.
Problem pojawił się, kiedy lewa pierś zaczęła mnie boleć. Zazwyczaj na tydzień lub dwa tygodnie przed miesiączką bolą mnie piersi, ale ból w lewej piersi był zdecydowanie większy. Czasem w nocy nie mogłam położyć się na lewym boku. To było jesienią zeszłego roku. Dokładnie rok temu, w listopadzie zdecydowałam się na USG piersi. I od razu podjęłam decyzję, że pójdę prywatnie, nie chciałam czekać miesięcy, chciałam szybko się dowiedzieć, co to za cholerstwo się uchowało w tej mojej piersi.
USG pokazało, że guzków jest... sześć. Cztery w piersi lewej, w tym dwa bardzo blisko siebie, w drugiej piersi dwa. Te bliźniacze guzki w piersi lewej wydały się pani doktor trochę niepokojące, więc poleciła mi zapisać się na biopsję gruboigłową. Mimo wszystko stwierdziła, że guzki te mają charakter gruczolakowłókniaków, łagodnych, niezłośliwych zmian w tkance gruczołowej i włóknistej, które dotykają najczęściej kobiety w wieku 18-30 lat. Czyli ogólnie nie ma się czym martwić, ale trzeba się tym zainteresować.
Polecono skonsultować mi się z kimś w Świętokrzyskim Centrum Onkologii. W styczniu udało mi się do nich dodzwonić, lecz kiedy zaczęłam opowiadać o co mi chodzi, to przerwano mi i usłyszałam: "proszę pani, proszę mi tu nie opowiadać, tylko od razu powiedzieć, o co pani chodzi, bo ja nie mam czasu, bo mam pacjentów przy okienku". Odpowiedziałam: "aha, w takim razie dziękuję bardzo, do widzenia" i odłożyłam słuchawkę. Miło. Na prawdę bardzo mi było miło, że mi ktoś pomógł. W końcu każda kobieta ma guzy w piersi i każda wie co robić i do kogo się zgłosić, więc pytań nie powinno być żadnych.
No cóż, postanowiłam ominąć onkologię szerokim łukiem, tym bardziej, że podobno dostanie się tam na wizytę graniczy z cudem. Znalazłam prywatną przychodnię, w której bada się i leczy m.in. piersi. Dowiedziałam się, że przyjmują tam również na NFZ, więc zdecydowałam się na taką właśnie opcję, ponieważ mam to szczęście, że jestem jedną z niewielu młodych osób, które są ubezpieczone. Wizytę u chirurga onkologa miałam wyznaczoną już na luty.
Przyjęła mnie bardzo miła i kompetentna pani doktor. Skierowała na badania krwi i stwierdziła, że zmiany w moich piersiach to na 99% gruczolakowłókniaki. Zapytałam też, czy ze względu na te guzy mam przestać brać tabletki antykoncepcyjne (przyjmuję je od początku 2011 roku), ale powiedziała, że nie. Badania krwi wyszły bardzo dobrze, ale pani doktor skierowała mnie na biopsję mammotomiczną, nie gruboigłową. Podczas biopsji mammotomicznej usuwa się takie guzy, więc od razu się ich pozbędę. Wypisała mi skierowanie, zgłosiłam się na recepcji i kazali mi czekać na telefon.
Na telefon czekałam... do października. Mimo tego, że obiecano mi biopsję na koniec marca. Nie mówię, że to jest wina wyłącznie przychodni, ja też sprawę zaniedbałam, zbagatelizowałam, ale szczerze mówiąc ciągle o tym myślałam. Próbowałam się nawet kilka razy dodzwonić, ale nie udało mi się. Dodzwoniłam się w październiku i, o dziwo, wyznaczono mi datę na 25 października! Niestety, datę musiałam przełożyć, bo akurat byłoby to na kilka dni przed miesiączką, a biopsję wykonuje się w okresie dwóch tygodni po miesiączce (piersi nie są nabrzmiałe i nie bolą). Przełożyłam biopsję na 7 listopada, ale dzień wcześniej dostałam telefon, że... lekarz jest chory i biopsja jest odwołana i czy pasuje mi data 15 listopada. Powiedziałam ok i w sobotę wreszcie odbył się zabieg.
Od ostatniego USG minął rok. Największe, bliźniacze guzki zlały się i teraz osiągają w najszerszym miejscu około 40mm. To bardzo dużo. Na tyle dużo, że radiolog zrezygnował z usunięcia ich za pomocą biopsji, ponieważ stwierdził, że tak dużą zmianę trzeba usunąć operacyjnie. Przyznał szczerze, że przy takim dużym guzie sprzęt by wysiadł. Dlatego usunięto mi inny guzek, a materiał wysłano do badania histopatologicznego.
Bardzo bałam się bólu, mimo tego, że biopsja mammotomiczna odbywa się zawsze w znieczuleniu miejscowym. Ale uwierzcie mi, NIE CZUŁAM BÓLU W OGÓLE. Czułam jedynie wbicie igły ze znieczuleniem. Guzek został usunięty, a za 2-4 tygodnie powinny być wyniki.
Ja wiem, że post jest długaśny, nie zmuszam Was do dokładnego czytania, kto będzie chciał to przeczyta tekst dokładnie, a jeśli kogoś sprawa nie interesuje - ok, choć szczerze mówiąc chciałabym, żeby ten post zmusił Was do refleksji i do podjęcia działania. Wyobraźcie sobie siebie w mojej sytuacji: za niecały miesiąc możecie dowiedzieć się, że macie raka. Jakbyście się czuły? Bałybyście się, czułybyście niepokój, dyskomfort? Czy może kompletnie nie przejęłybyście się tą sprawą? Ja staram się nie myśleć o najgorszym, bo patrząc logicznie raczej komórek nowotworowych powinno w tym usuniętym guzie nie być, ale wiem, że młode kobiety też chorują na raka piersi. Dlatego proszę Was, zróbcie to, przebadajcie się, dokładnie omacajcie swoje piersi. Bo im wcześniej tym lepiej. Doskonałym przykładem tego stwierdzenia jestem ja - guzki już w momencie pierwszego USG rok temu były duże, teraz powiększyły się jeszcze bardziej i sprawa jest teraz dość niepokojąca. Bardzo żałuję, że nie nie dzwoniłam częściej, że nie poszłam do przychodni z pretensjami, że się nie narzucałam, bo wtedy uniknęłabym ryzyka operacji.
Dziękuję, że wytrwałyście do końca:) Dajcie znać, co u Was, jeśli chodzi o badania piersi. Dajcie też znać, czy chcecie wiedzieć jak dokładnie przebiega zabieg biopsji mammotomicznej, jeśli będzie zainteresowanie, stworzę na ten temat osobny post:) Czekam na komentarze:)