wtorek, 27 września 2016

Moje ulubione palety nude :)

Hej:)

Jesień przywitała nas dość ciepło, mam nadzieję, że tak zostanie do samej zimy:) Polubiłam tę porę roku ze względu na różnorodność barw, które nam oferuje. Uwielbiam jesienne makijaże w ciepłych barwach, ostatnio maluję się w odcieniach brązu i beżu, robię delikatne dzienne smokey, które pasuje na dzień, do pracy:) Pomagają mi w tym moje ulubione nudziakowe palety cieni, które poniżej Wam dziś przedstawię :)


Wybrałam cztery palety, którymi posługuję się ostatnio najczęściej i jestem z nich najbardziej zadowolona. Może któraś z nich szczególnie Wam się spodoba? :)

Neutral Eyeshadow Palette, Wibo

Pierwsza paleta to Neutral od Wibo - niedawna nowość, którą udało mi się zakupić podczas wiosennych wielkich promocji na kosmetyki kolorowe w Rossmanie. Paleta zawiera 15 cieni, 8 matowych i 7 błyszczących. Większość to odcienie brązu i beżu, znajdziemy tu też chłodniejszy odcień Milk Chocolate, którego bardzo lubię używać, a także błyszczący łosoś czy szarości. Paleta nadaje się do wykonania makijażu zarówno na dzień jak i na wieczór. Jest to najmniej napigmentowana paleta ze wszystkich czterech, które znajdziecie w dzisiejszym poście, więc jeśli zaczynacie swoją przygodę z makijażem to bardzo ją polecam, tym bardziej, że jej cena nie jest zawrotna. Cienie są dość suche i na początku nie podobało mi się to, lecz dobrze się blendują.

Wibo, Neautral Eyeshadow Palette


Wibo, Neautral Eyeshadow Palette

Koszt: ok. 28-30zł
Gdzie kupić?: Rossmann

Natural Beauty, Dark Side, My Secret

Ta mała paletka bardzo mnie zaskoczyła swoją dobrą pigmentacją. Jestem trochę zawiedziona beżem, gdyż na powiece wygląda czasem za żółto, trzeba nauczyć się go nakładać z rozwagą, wtedy da ładny, naturalny efekt. Mamy tu jeszcze ciepły odcień brązowego, szary cień wpadający odrobinę w fioletowe tony oraz czarny, rewelacyjny do podkreślania moich brwi. Wszystkie cienie są matowe, praca z nimi jest przyjemna, nie osypują się i dobrze rozcierają. Dostępna w Drogerii Natura, koszt ok. 13zł, choć widziałam ją teraz na wyprzedaży za około 8-9zł.

Natural Beauty, My Secret

Koszt: ok. 13zł
Gdzie kupić?: Drogeria Natura

I heart Chocolate, Salted Caramel, Makeup Revolution (I love Makeup)

Ta pachnąca słonym karmelem czekoladka kusi swoim wyglądem, ale jej zawartość także jest godna kupna:) W palecie znajdziemy 16 cieni, 8 matowo-satynowych oraz 8 błyszczących lub metalicznych. Większość to barwy brązu, beżu i miedzi, ale znalazło się też miejsce dla niebieskiego i różowego, które świetnie komponują się z całością. Są to cienie, z którymi najprzyjemniej mi się pracuje. Ich miękka konsystencja oraz dobra pigmentacja sprawia, że blendować mogłabym cały dzień ;) Plus za duży beżowy cień - takiego zawsze potrzeba najwięcej oraz za duże lusterko:) 


I heart Chocolate, Salted Caramel, I love Makeup

Koszt: ok. 40zł
Gdzie kupić?: drogerie internetowe

Naturally Yours, Zoeva

Marka Zoeva jest popularna wśród wizażystów, czemu się wcale nie dziwię, ponieważ cienie mają świetną pigmentację i dobrze trzymają się powieki. Jest to typowa paleta nude, która zapewne zadowoli też fanki złotych odcieni:) W palecie jest 10 cieni, 5 matowych i 5 metalicznych. Uwielbiam dwa najjaśniejsze cienie z tej palety - to chyba najbardziej napigmentowane beże, z jakimi miałam do czynienia, a ciężko jest takie znaleźć. Kolory są raczej w ciepłej tonacji.

Naturally Yours, Zoeva
Naturally Yours, Zoeva

Koszt: ok. 80-90zł
Gdzie kupić?: drogerie internetowe, m.in. Mintishop.pl


Wszystkie z palet są bardzo uniwersalne, nadają się do codziennego i wyjściowego makijażu, bardzo to sobie cenię. Ciężko jest mi wskazać najlepszą, każda z nich ma coś fajnego w sobie, co sprawia, że chętnie do nich wracam. 

Macie swoje ulubione palety nude?:)

 ___________________________________________

  

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO!
FACEBOOK - KLIK
BLOGLOVIN - KLIK
TWITTER - KLIK
INSTAGRAM - KLIK


Czytaj dalej

czwartek, 8 września 2016

Z pamiętnika sprzedawcy: Czy klienta kultura nie obowiązuje?


Mądrzy ludzie powinni swoim potomkom wpajać od małego zasady kultury. Nie chodzi mi o to, żeby trzylatka zabierać do teatru, bo byłoby to dla niego zapewne męczące, a jak dziecko się nudzi albo męczy, to potrafi przysporzyć rodzicom niemałych problemów. Wystarczy nauczyć go trzech magicznych słów: "proszę", "dziękuję", "przepraszam". Tylko jak nauczyć tego dziecko, skoro sami dorośli zapominają o tych zwrotach?

Uczono mnie, żeby nie szufladkować klientów. Niestety jest to bardzo trudne, szczególnie jeżeli chodzi o kulturę osobistą. Są klienci kulturalni i niekulturalni - tej klasyfikacji nie mogę w żaden sposób przeoczyć ani o niej zapomnieć.

Do trzech magicznych słów dodałabym zwroty: "dzień dobry" i "do widzenia". Zawsze myślałam, że kiedy się gdzieś wchodzi, to trzeba się przywitać, a kiedy się wychodzi, to należy się pożegnać. Wydawało mi się, ża tak elementarne zasady kultury raczej nie podlegają dyskusji. A jednak.

Nieprzywitanie się jest dla mnie szczególnie uciążliwe, kiedy jestem czymś zajęta i odwrócona tyłem do wejścia do sklepu. Niczego nieświadoma oddaje się swoim obowiązkom, gdy nagle odwracam się i widzę klienta żwawo buszującego między półkami. Wyrobiłam sobie nawyk sprawdzania kątem oka, co taki klient robi.

Brak znajomości podstawowych zwrotów grzecznościowych to nie jedyny problem. Obsługuję czasem klientów, którzy mówią do mnie... odwróceni plecami. Nie uwierzę, że ktoś ma aż takiego zeza. że chcąc mnie zobaczyć, musi stanąć tyłem.

Niektórzy klienci zwykli od razu wypowiadać nazwę konkretnego produktu z wyraźnym żądaniem w głosie, oczywiście z pominięciem tak istotnych elementów dobrego wychowania, jakimi są zwroty "dzień dobry" i "poproszę". Mało tego, żądanie słyszę czasem jeszcze przed wejściem klienta do sklepu! Często zastanawiam się nad powodem takiego zachowania u kupujących. Może to chęć dowartościowania się? A może klient po prostu nie zdaje sobie sprawy ze swojego postępowania, ponieważ jest to jedyny wzorzec zachowania wyniesiony z domu rodzinnego i tak naprawdę zasad kultury obowiązujących w społeczeństwie nie zna?

Zawsze, gdy zdarzy mi się wątpliwa przyjemność obsługiwania takiego klienta, to zanim sprzedam mu produkt i poślę go w myślach do diabła, staram się zacząć od głośnego "dzień dobry", zaserwowanego z możliwie jak najszczerszym uśmiechem. Gdy już spalony ze wstydu opuszcza sklep, rzucam jeszcze uprzejme "do widzenia". I choć zazwyczaj nie dostaję odpowiedzi, to mam wielką satysfakcję z tego, że nie dałam się ponieść emocjom. 

Jeśli kiedykolwiek ktoś z Was poczuje się jak człowiek z niższej kasty po obsłudze gburowatego i niewychowanego klienta, przypomnijcie sobie, że tak naprawdę to Wy jesteście w porządku. I nadal mówcie "dzień dobry"! :)

Z pamiętnika sprzedawcy to seria felietonów na temat pracy w sklepie kosmetycznym i relacji z klientami. Tekst jest dostępny także w magazynie branżowym Kosmetyki.

 

__________________________________________

BĄDŹ ZE MNĄ NA BIEŻĄCO!
FACEBOOK - KLIK
BLOGLOVIN - KLIK
TWITTER - KLIK
INSTAGRAM - KLIK

Czytaj dalej
Obsługiwane przez usługę Blogger.